
Nastroje odmienne
Drużyny ze Skoczowa i Pietrzykowic podzieliły się golami i punktami, a o większym komforcie psychicznym w następstwie owych zdarzeń mówić mogli goście.
Potyczka w Skoczowie nie dość, że dla gospodarzy zaczęła się pomyślnie, to i na przestrzeni całego spotkania właśnie oni wypracowali sobie na tyle dużo bramkowych szans, aby zwyciężyć. Już w 6. minucie Marcin Jaworzyn strzałem z kąta obił słupek, za moment nieco dokładniejszy był Krzysztof Surawski, który pięknym uderzeniem w same „widły” zadbał o wymarzony start Beskidu. Napór miejscowych nie ustał. W 15. minucie Wiesław Arast zastopował strzelającego głową Arkadiusza Trybulca. Ten sam zawodnik Beskidu uderzył ponownie na bramkę w 30. minucie po wrzutce z autu Mieczysława Sikory. Tym razem gości uratowała poprzeczka. W 37. minucie w kierunku „świątyni” Borów szarżował Kacper Zątek, ale znów górą był golkiper ekipy z Pietrzykowic.
I zamiast podwyższenia wyniku, na co zanosiło się w toku licznych prób ofensywnych Beskidu, to podopieczni Sebastiana Gierata wyprowadzili zaskakujący cios w 45. minucie. O wyrównanie zadbał Rafał Duraj i... było to ostatnie trafienie, jakie odnotowano w owej konfrontacji. A jak przebiegała druga odsłona meczu? W znacznej mierze pod dyktando Beskidu. Próbował m.in. Surawski, jednak wtórnie Arast był na posterunku. W ostatnim kwadransie nieznacznie chybił celu Trybulec, a klasyczną piłkę meczową zmarnował w doliczonym czasie Jaworzyn, który spudłował głową. Gospodarze za swą nieefektywność w aspekcie finalizacji mogli równocześnie słono zapłacić. W 52. minucie Konrad Krucek obronił uderzenie Michała Motyki, a w 90. minucie taki sam rezultat przyniósł strzał Damiana Sanetry w podbramkowym „kotle”.
Remis w skoczowskich szeregach pozostawił spory zawód. – Do naszej gry pretensji mieć nie mogę. Atakowaliśmy, stwarzaliśmy sobie świetne okazje, ale do zwycięstwa to nie wystarczyło. Taki jest sport. Dziś mamy ogromny niedosyt, ale dalej musimy robić swoje. Nie ma innej drogi – zaznaczył Bartosz Woźniak, szkoleniowiec ekipy ze Skoczowa, która coraz bardziej oddala się od ligowej czołówki.
Dla Borów to kolejne wartościowe „oczko” w obecnych rozgrywkach. Nastroje w Pietrzykowicach poprawiły się zresztą już przed meczem, gdy gruchnęła oficjalnie informacja o przyznaniu walkowera za przegrane środowe starcie domowe z Góralem Istebna, w którego składzie wystąpił Dawid Colik, za którego klub nie uregulował w terminie kary finansowej.