
Piłka nożna - Liga Okręgowa
"Nerwówka" zamiast pogromu
„Na papierze” Błyskawica Drogomyśl miała bez większych trudności uporać się dziś z zebrzydowicką Spójnią.
Nie zawsze jednak przedmeczowe rokowania znajdują odzwierciedlenie na boisku, co też dzisiejsze starcie potwierdza. Inicjatywa przez większość potyczki należała co oczywiste do mocniejszej kadrowo Błyskawicy, ale już gdy spojrzeć na okazje bramkowe wcale o dysproporcji mowy być nie może. Spójnia przed pauzą mogła nawet gospodarzy skarcić. Gol Wojciecha Grygierka nie został uznany z racji spalonego, zaś Robert Janulek w sytuacji sam na sam ze strzałem zwlekał nazbyt długo. Również po wznowieniu rywalizacji podopieczni Grzegorza Sodzawicznego dotrzymywali miejscowym kroku, a szanse zaprzepaścili m.in. Mateusz Wiącek oraz aktywny z przodu Konrad Bukowczan, który zwłaszcza w końcówce spotkania usilnie pracował na doprowadzenie do niespodziewanego remisu.
Jedyny w sobotnie popołudnie gol padł w 67. minucie. Wchodzący z ławki nieznacznie wcześniej Daniel Krzempek szybkościowo wygrał pojedynek z defensorem gości, po czym kąśliwym i mierzonym uderzeniem zmusił Krzysztofa Salacha do sięgania za „kołnierz”. Faworyzowanej Błyskawicy skuteczności natomiast ponownie brakowało. Tu wspomnieć należy choćby „11” po faulu Dawida Piguły na Damianie Żyle. Golkiper Spójni wyczuł intencje strzelającego Krzysztofa Koczura. Walorem skuteczności w obliczu bramki gości nie wykazali się również choćby Mateusz Saltarius i Mateusz Bawoł, pudłujący z najbliższej odległości.
- Było nam ciężko przy mocno cofniętym rywalu. Jeśli nie będziemy strzelać szybko goli, to tak mogą niestety nasze mecze wyglądać - skwitował trener zwycięzców Krystian Papatanasiu.
Jedyny w sobotnie popołudnie gol padł w 67. minucie. Wchodzący z ławki nieznacznie wcześniej Daniel Krzempek szybkościowo wygrał pojedynek z defensorem gości, po czym kąśliwym i mierzonym uderzeniem zmusił Krzysztofa Salacha do sięgania za „kołnierz”. Faworyzowanej Błyskawicy skuteczności natomiast ponownie brakowało. Tu wspomnieć należy choćby „11” po faulu Dawida Piguły na Damianie Żyle. Golkiper Spójni wyczuł intencje strzelającego Krzysztofa Koczura. Walorem skuteczności w obliczu bramki gości nie wykazali się również choćby Mateusz Saltarius i Mateusz Bawoł, pudłujący z najbliższej odległości.
- Było nam ciężko przy mocno cofniętym rywalu. Jeśli nie będziemy strzelać szybko goli, to tak mogą niestety nasze mecze wyglądać - skwitował trener zwycięzców Krystian Papatanasiu.