
Niemiec po zwycięstwie: największy sukces w karierze
Przemysław Niemiec z wielkim stylu wygrał 15. etap Vuelty. Kolarz z Pisarzowic na stałe wpisał się do historii polskiego kolarstwa.
Żadnemu z naszych rodaków nie udało się wygrać etapu wyścigu dookoła Hiszpanii. Przemysław Niemiec dokonał tego jako pierwszy. – To z pewnością największy sukces w mojej karierze. Nie planowałem walczyć o niego akurat w niedzielę, ale sprawy tak się ułożyły, że musiałem to zrobić. Swoją drogą, cieszę się, że wygrałem właśnie tego dnia, dzięki temu więcej osób mogło zobaczyć moje zwycięstwo. Trochę się już uspokoiło po tym, jak odebrałem mnóstwo gratulacji, dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali, i cieszą się razem ze mną. Zwycięstwo dedukuję Oliwierowi i Mikołajowi, moim dwóm chłopakom – pisze na swoim blogu pisarzowiczanin.
Niemiec zdecydował się na ucieczkę 45 kilometrów po starcie. – Nie planowałem ucieczki tego dnia. Byłem w ucieczce dzień wcześniej i wtedy w połowie trasy dopadł mnie kryzys i strzeliłem. W sobotę po etapie byłem strasznie ujechany, ledwo stałem na nogach. W niedzielę miałem przejechać etap spokojnie i szykować się do ataku w poniedziałek, ale starczyło mi sił na kolejne harce i na szczęście wyszło inaczej. W sobotę oddałem 10 czy nawet 20 skoków, żeby zabrać się w odjazd. W niedzielę szczęście dopisało – skoczyłem tylko raz, ale skutecznie. Współpraca w ucieczce układała nam się bardzo dobrze. Był w niej Degenkolb, któremu zależało na dwóch lotnych premiach, mnie i pozostałych one nie interesowały, więc nie było konfliktu interesów i zgodnie współpracowaliśmy – opisuje przebieg rywalizacji. – Jechałem po zwycięstwo trochę na własne wyczucie, bo wypadła mi słuchawka, a poza tym łączność radiowa była już wcześniej w końcówce słaba. Nie wiedziałem dokładnie, co się za mną dzieje, ale na szczęście wystarczyło sekund, żeby wygrać. Powoli zacząłem wierzyć w zwycięstwo kilometr przed metą, na ostatnim zjeździe. Na dobre uwierzyłem 300 m przed metą, kiedy spojrzałem do tyłu i nie zauważyłem za sobą nikogo. Podobno przed telewizorem nie wyglądało to tak spokojnie, ale kolarskie emocje są zawsze wskazane i cieszę się, że mogłem je zapewnić – dodaje.