
Nieważne jak zaczynasz...
Istotny krok w kierunku utrzymania zrobili dziś zawodnicy WSS-u Wisła, którzy na wyjeździe pokonali wyżej notowany zespół z Cieszyna.
- Był spory niedosyt po poprzednim meczu, który zremisowaliśmy 1:1, a powinniśmy zwyciężyć 6:1. W meczu z Piastem musieliśmy stanąć na wysokości zadania i to też uczyniliśmy. Wygraliśmy zasłużenie ten mecz - przekonuje Patryk Pindel, trener WSS-u Wisła.
W spotkanie lepiej weszli cieszynianie, którzy jako pierwsi fetowali trafienie. W 12. minucie akcję Ireneusza Jelenia oraz Tomasza Szypra golem sfinalizował Jakub Węglorz. Potem jednak inicjatywa należała do przyjezdnych, którzy chcieli narzucić rywalowi własne warunki gry. Ich gra mogła podobać się postronnym kibicom, a w parze za tym poszły bramki. I to nie byle jakiej jakości. W 35. minucie Szymon Płoszaj wykorzystał błąd linii obrony CKS-u i z dystansu zaskoczył bramkarza celnym lobem. Nieco ponad 10 minut napastnik ponownie wpisał się na listę strzelców, tym razem popisując się efektownymi "nożycami". Tym sposobem to gracze WSS-u schodzili na przerwę w lepszych nastrojach.
Po zmianie stron wiślanie nie zamierzali spuszczać z tonu. W 58. minucie Mateusz Tomala długim podaniem uruchomił Jakuba Marekwicę, ten podaniem po ziemi znalazł Patryka Tyrnę, który z pierwszej piłki precyzyjnie uderzył w światło bramki. Ta bramka ustawiła losy meczu, który w kolejnych minutach nie zachwycał. Cieszynianie szukali trafienia, lecz ich ofensywne zapędy kończyły się w okolicach "16" przeciwnika. Dla WSS-u jest to bardzo ważna wygrana, gdyż pozwoliła jej uciec z dolnych rejonów tabeli.