Gospodarze byli przed spotkaniem faworyzowani, ale tego, że odniosą zwycięstwo bynajmniej nie należało traktować jako „pewnika”. Tymczasem początkowy fragment meczu jasno i wyraźnie wskazał zespół lepszy. Nie tylko ofensywne usposobienie ekipy z Puńcowa sprawiło, że beniaminek został przed przerwą wzorcowo wypunktowany. – Gole zdobywaliśmy w bardzo podobny sposób. Wisła grała wysoko w obronie, mogliśmy więc zagrywać prostopadłe piłki i wykorzystywać szybkość naszych zawodników. Wygraliśmy poza tym wyjątkowo dużo pojedynków „1 na 1” – podkreśla trener puńcowian Wojciech Gumola.

Gdy piłkarze Tempa i Wisły schodzili na 15-minutową pauzę rezultat żadnych złudzeń nie pozostawiał. Największy łupem bramkowym przy stanie 4:0 mógł pochwalić się Mateusz Wigezzi, który sposób na Bartosza Grabowskiego znajdywał po dwakroć. A że w drugiej części Wigezzi ponownie ulokował futbolówkę między słupkami, potyczkę zwieńczył z efektownym hat-trickiem. Prócz napastnika na liście strzelców wylądowali Tomasz Stasiak, Andrzej Papierok i Tomasz Olszar.

Sukces gospodarzy w stosunku 6:0 potwierdził, że Tempo łapie z wolna rytm drużyny, która ma włączyć się do rywalizacji o czołowe lokaty w lidze. – Skuteczność ciągle nam szwankuje, równie dobrze mogliśmy mieć na koncie kilka goli więcej – komentuje szkoleniowiec triumfatorów, przywołując w kontekście szans bramkowych choćby szczególnie groźne dla strumieńskiej defensywy próby Arkadiusza Brachaczka przy stałych fragmentach gry.