Końcowe rozstrzygnięcie obaj beskidzcy reprezentanci na IV-ligowym pułapie odebrali z niedosytem. – Zwłaszcza po pierwszej połowie mogliśmy udać się na przerwę z przewagą. To my objęliśmy prowadzenie, mieliśmy też szanse, by je powiększyć – nadmienia na wstępie Szymon Waligóra, szkoleniowiec zespołu z Czańca, którego podopieczni w 20. minucie dokonali otwarcia wyniku. Błąd w wyprowadzeniu piłki sprzed własnego pola karnego popełnił Michał Pszczółka, co wykorzystał Kacper Kaspera. Ten sam zawodnik obecność na murawie zaznaczył indywidualną akcją, ale zakończoną uderzeniem niedokładnym. Z kolei po rzucie wolnym dobrą szansę będąc na 5. metrze zaprzepaścił Samuel Colik.

Goście też jednak w premierowych 45. minutach nie próżnowali. Aktywni byli m.in. Dawid Okraska i Damian Ścibor. Ten właśnie futbolista Tempa potwierdził wysoką ostatnio formę w 41. minucie gry. Otrzymawszy piłkę od Jakuba Legierskiego ze skrzydła, przytomnie minął rywala, by uderzyć nie do obrony dla Patryka Kierlina.

W drugą część potyczki lepiej weszli przyjezdni. W 50. minucie dogrania Arkadiusza Szlajssa nie zaprzepaścił Kamil Adamek i wydawało się, że inicjatywę puńcowianie przejęli. – Trudno zrozumieć dlaczego w jednym momencie przestaliśmy funkcjonować jako zespół. Rywal to wykorzystał bardzo szybko – zauważa trener Pszczółka, odwołując się w przywołanej wypowiedzi do 59. minuty. Do wybitej przed „16” piłki dopadł Andriy Apanchuk, który wykonał perfekcyjne uderzenie od spojenia słupka z poprzeczką.

Ostatnie 2 kwadranse, choć apetyty wraz z wymianą ciosów zostały rozbudzone, jedynie... odbyły się. – Gry taktycznej było mało. Piłka odbijała się to na jedną, to na drugą stronę boiska, natomiast możemy żałować kilku wypadów, w tym tych przerywanych przez gospodarzy faulami – dodaje szkoleniowiec beniaminka. W tym kontekście wspomnieć wypada o „cegle” Wojciecha Stańczaka z 81. minuty oraz „pudle” Rafała Adamka do opuszczonej już bramki po minięciu golkipera LKS-u.

Punkt nie usatysfakcjonował też w pełni gospodarzy. – Mecz zakończył typowo wesoły futbol, momentami nie przystający do poziomu ligi, bo w grze dominował niestety przypadek – oznajmia szkoleniowiec czanieckiej drużyny.