Po raz pierwszy w roli gospodarza
Rezerwy Rekordu, beniaminek IV-ligowych zmagań, sięgnął po pierwszy komplet punktów w roli gospodarza. Stało się to w derbowym meczu z LKS-em Czaniec.
Bez goli i większych "fajerwerków" przebiegła premierowa część meczu. Nie oznacza to jednak, że nie działo się nic, jeśli chodzi o sytuacje strzeleckie. Po 180 sekundach spotkania bliski wpisania się na listę strzelców był Olaf Sobik, lecz jego uderzenie z dystansu świetnie obronił Patryk Kierlin, który tego dnia był bardzo dobrze dysponowany. Ale o tym później. W 10. minucie przed szansą na zdobycie bramki stanęli piłkarze LKS-u, którzy tydzień temu cieszyli się z przełamania. Patryk Bochyński został jednak zatrzymany przez Vołodymyra Kotełbę. Szczęścia później zabrakło także Andriejowi Apanchukowi - Ukrainiec "ostemplował" poprzeczkę. W tzw. międzyczasie, po stronie rezerw Rekordu, groźną próbę odnotował Mariusz Idzik.
Po przerwie, i zmianach zarządzonych przez Dariusza Ruckiego, "rekordziści" zaprezentowali lepsze oblicze niż w pierwszych trzech kwadransach. Długo jednak na przeszkodzie stawał im wspomniany Kierlin. Golkiper w sposób spektakularny obronił uderzenia Szymona Boguni, Jakuba Kempnego czy Tomasza Walaszka. Jakby tego było mało, w 78. minucie Kierlin obronił rzut karny egzekwowany przez Igora Macurę po faulu A. Apanchuka na Kempnym.
Wysiłek bramkarza LKS-u jednak nie wystarczył, aby drużyna z Czańca wywiozła zaliczkę punktową z popularnej, bielskiej "Górki". W doliczonym czasie Sidy Camara celną główką ulokował piłkę w siatce po dośrodkowaniu Adama Gibca. Tym samym rezerwy Rekordu sięgnęły po pierwszy komplet punktów w tym sezonie, w roli gospodarza.