Już przed przerwą gospodarze meczu w Pogórzu atakowali. Nie mogli jednak ulokować piłki w siatce. W poprzeczkę huknął Krystian Strach, po podaniu Piotra Ćwielonga z kilku metrów chybił Krystian Danel, również uderzenia z dystansu Łukasza Hanzela nie przyniosły skutku. – Generalnie gra upłynęła na wzajemnym badaniu się obu drużyn. Wyglądaliśmy nieźle i trzeba chłopakom zostawić, że bardzo się starali i włożyli odpowiednie pokłady ambicji w to spotkanie – uważa Piotr Puda, szkoleniowiec gości z Zebrzydowic.

Wynik „rozjechał” się w drugiej części na korzyść zespołu, który bardziej na zdobywanie bramek zasłużył. Zebrzydowiczanie nie ustrzegli się wówczas indywidualnych błędów. W 55. minucie Strach wykorzystał podanie Michała Czakona między obrońców, by wygrać pojedynek z Kamilem Kawą. 65. minuta została w protokole wyróżniona z racji trafienia Marcina Bomskiego, który głową sfinalizował wrzutkę Filipa Piszczka. Wreszcie również w 78. minucie defensywa Spójni dała się zaskoczyć. Dośrodkowanie wykonał Ćwielong, a w powstałym w bliskości „świątyni” zamieszaniu najwięcej sprytu wykazał Kamil Kacprzykowski.

– Dobrze zagraliśmy, szczególnie jak na inaugurację i niepewność co do przeciwnika w mocno zmienionym składzie – zaznacza szkoleniowiec triumfującego dziś beniaminka.

W Zebrzydowicach się we znaki dają kadrowe niedostatki na wstępie ligi. Do dyspozycji trenera zabrakło m.in. napastników Krystiana KaczmarczykaMichała Krehuta, a z konieczności z przodu w wyjściowej „11” znalazł się... nominalny bramkarz Radosław Kalisz. – Im bliżej bramki rywala, tym jest nam trudniej, a z utrzymywania się przy piłce niewiele wynika. Potrzebujemy klasycznej „9” – dopowiada Puda.