POLITYKA, SPORT I GOSPODARKA
Nie chcę mieszać polityki do sportu, ale w naszym pięknym kraju wszystko jest polityczne. No prawie wszystko. Bo polityczne są sukcesy sportowców, w których ciepełku i blasku zwycięstw ogrzewają się politycy, którym łatwo podejmować w takim tle decyzje biznesowo-gospodarcze. Każdy chce być kojarzony tylko ze sportową wygraną.
Naród się cieszy, naród szaleje, bo wszystkim zaimponowali siatkarze. Nasze męskie „złotka”. To nasza chluba, nasza chwała. Powiedzmy sobie szczerze i bez skromności: my też możemy się pogrzać w blasku tego złota. I wszyscy mamy tą własną cząstkę tego sukcesu. To z naszych podatków powstały piękne hale, to z naszej „kasiorki” stworzono świetne warunki do przygotowań naszej dumy narodowej, naszych złotych siatkarzy. Ale ten turniej, który miał dostarczyć wielu pięknych przeżyć nam wszystkim, został zakodowany. Cieszyli się nieliczni posiadacze dekoderów i oligarchowie, którzy czerpali wielkie zyski. A wypowiedź prezydenta Bronisława Komorowskiego, który nazwał siatkarzy... piłkarzami, to tylko „małe piwo przed śniadaniem”, jak mówił woźny turecki w pewnym kabarecie. Wszystkie media podkreślają, że siatkarze za ten sukces zarobili 6,5 miliona złotych. Rzeczywiście wielka kwota. Prawie taka, jaką niedawna pani „ministra” zapłaciła za koncert Madonnie na Stadionie Narodowym, na którym zresztą swój marsz po złoto mistrzostw świata rozpoczęli siatkarze. Okazało się, że te pieniądze były przeznaczone na szkolenie siatkarskiej młodzieży...
A więc mamy drugi „cud nad Wisłą”. Bo się okazało, że i bez tej kwoty nasza młodzież siatkarska jest najlepsza na świecie. Wszyscy szczęśliwi. Władza grzeje się w ciepełku „piłkarzy”, pardon – siatkarzy. Madonna kasę już dawno zgarnęła, młodzież siatkarska nie musi się męczyć, aby trenować, a jej starsi koledzy kasę wyrównali i okazali się najlepsi na świecie. Wszystko się zgadza: rachunek Madonny, zarobek reprezentacji i euforia w narodzie. Więc cieszmy się!
Parę dni cieszyło się kilka innych osób. Nowa minister infrastruktury Maria Wasiak, której przyznano ponad pół miliona odprawy za przejście z PKP do rządu, pod wpływem opinii publicznej przekazała te pieniądze na cele charytatywne. Cieszył się też Igor Ostachowicz, PR-owiec byłego premiera, ale zrezygnował ostatecznie z posady w PKN Orlen, gdzie miał w ciągu roku zarobić 2,5 miliona złotych. I tu jak na dłoni widać nasz polski sportowo-polityczno-gospodarczy problem wypłacania przez spółki skarbu państwa wielkich kwot – czy to politykom, czy to sportowcom czy działaczom gospodarczym, których nazywamy czasami menedżerami.
Najlepszym przykładem jest sympatyczna Małgorzata Glinka, o której mówi się, że chemiczna spółka skarbu państwa wypłaca jej 500 tysięcy euro rocznie. Te wszystkie Chemiki, Taurony, Atomy, Orleny jeżeli tak świetnie prosperują, to jestem za tym, aby utrzymywały i wykładały pieniądze na naszych młodych sportowców, na sport dzieci i młodzieży. Widać to jaskrawie teraz, kiedy niektóre spółki węglowe wykładają ogromne pieniądze na sport zawodowy. Choćby na siatkarzy. A inna kopalnia państwowa będąca spółką skarbu państwa miesiącami nie wypłaca górnikom pensji, zmuszając do tak dramatycznych kroków, jak strajk pod ziemią. Żaden rząd nie chce tego uporządkować. Nie rozumiem dlaczego. To taka nasza patologia III RP na styku sportu polityki i gospodarki.
A w moim Bielsku jest trochę smutno, że nasze siatkarki, niedawne polskie „złotka”, wśród których brylowało wiele zawodniczek BKS-u, nawet nie zakwalifikowały się do odbywających się właśnie mistrzostw świata kobiet. A jedyną przedstawicielką naszego miasta i BKS-u jest Heike Beier, występująca w reprezentacji Niemiec. I jeszcze jedno na zakończenie, na pocieszenie, żeby ten felieton nie był taki smutny. Wielkie postępy czyni siatkarz BBTS-u Wojciech Ferens, który ma realną szansę awansu do kadry biało-czerwonych Stephana Antigi. I to jest ten czysty, prawdziwy sport bez polityki, niejasnych interesów gospodarczych i biznesu. Ale czy to możliwe? Mam wątpliwości.
Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski