Goście znacznie lepiej prezentowali się w premierowych 45. minutach. Dowiedli tego golem z 17. minuty. Rian Machado odpowiednio obsłużył z prawej strony boiska Filipa Bąka, który zamknął akcję i poradził sobie z wykończeniem dośrodkowania. Ten sam zawodnik Smreka oddawał jeszcze inne strzały, które powodzenia nie przyniosły. Pretensje do siebie mieć może również Marcin Pośpiech, który do niemal pustej bramki nie zdołał futbolówki skierować. Przyjezdni schodzili do szatni z nikłą zaliczką, ale z racji przebiegu gry mogli względnie z optymizmem wyczekiwać dalszej rywalizacji.

Tymczasem po zmianie stron obraz boiskowych zdarzeń uległ istotnej metamorfozie. – Spoczęliśmy na laurach, wdaliśmy się w „kopaninę” z przeciwnikiem i zrobiło się gorąco. Gospodarze stosunkowo prostymi środkami i licznymi wrzutkami w pobliże bramki doprowadzali do tego, że często się kotłowało – opowiada trener drużyny ze Ślemienia Piotr Jaroszek.

Równo po godzinie jednak Smrek zdołał rezultat podwyższyć. Kluczowe podanie wykonał Przemysław Żabicki, przyjęciem kierunkowym Bąk zmylił obrońcę LKS-u, by precyzyjnym strzałem lewą nogą pokonać Patryka Sadloka. Outsider od tego momentu podjął ambitną próbę odrobienia całości dystansu. W 65. minucie z rzutu rożnego piłkę wrzucił Michał Jopek, a Jakub Grzybek zapewnił gospodarzom kontaktowego gola. Wyrównanie było w zasięgu goleszowian. Idealną ku temu okazję miał Mateusz Gawlas, który przegrał pojedynek z Rafałem Pępkiem egzekwując „11”.

– To był mecz, który miał 2 odmienne oblicza. Z przekroju całego remis byłby najbardziej zasłużony, natomiast znów przegraliśmy i znów też odczuwamy wielki niedosyt – komentuje zawiedziony szkoleniowiec beniaminka „okręgówki” Marek Bakun.