Kuźnia Ustroń na starcie rozgrywek wyglądała niczym rozpędzona lokomotywa, nie zatrzymywała się na żadnej stacji. Do czasu, w siódmym meczu przyszło spowolnienie. kuznia_logo Po pięciu zwycięstwach z rzędu podopieczni Mateusza Żebrowskiego zremisowali 0:0 z LKS-em '99 Pruchna. Następnie przegrali trzy kolejne spotkania – 0:2 z Pasjonatem Dankowice, 0:2 Wisłą i wreszcie sensacyjnie 3:4 z Czarnymi Jaworze. Beniaminek odniósł w Ustroniu historyczne zwycięstwo, pierwsze w „okręgówce”. – Wpadliśmy w dołek. Z Wisłą zagraliśmy dobry mecz, ale przegraliśmy. Natomiast potyczki z Pasjonatem i Czarnymi kompletnie nie udały się nam. W rywalizacji z Dankowicami nie potrafiliśmy stworzyć sobie żadnej sytuacji strzeleckiej, natomiast Czarnym strzeliliśmy trzy gole, niestety straciliśmy aż cztery. Po tej porażce morale w zespole mocno ucierpiały – klaruje trener Żebrowski.

Na słabszą postawę drużyny wpływ miały m.in. braki personalne. – Przede wszystkim choroby. Na początku sezonu nasz blok defensywny stanowił monolit, który ze względu na problemy zdrowotne trochę posypał się. Do bramki na mecz z Czarnymi wskoczył z marszu Paweł Sztefek, który we wcześniejszych meczach nie bronił. Na szczęście wszystko zmierza we właściwy kierunku – przybliża sytuację kadrową nasz rozmówca.

Z Piastem Cieszyn o przełamanie drużyna z Ustronia rywalizował już z Joachimem Miklerem między słupkami, rywalizowała skutecznie, wygrała bowiem 4:1. Trzy gole zdobył Adria Sikora. – Udało nam się podreperować morale, ale to jeszcze nie był ten zespół, który na początku rundy systematycznie wygrywał. Mam nadzieję, że z meczu na mecz będziemy stopniowo wracać do tego poziomu – mówi grający trener.

Kuźnia przegrała z Czarnymi, pokonała Piasta. W następnej kolejce zmierzy się z trzecim z beniaminków – Świtem Cięcina. – Mecz meczowi nie jest równy. Nie powiem, że zlekceważyliśmy drużynę z Jaworza, ale mentalnie i sportowo nie wyszedł nam ten mecz. Natomiast Piast miał swoje sytuacje, których nie wykorzystał. Ciężko ocenić, który z tych zespołów ma większy potencjał. Bez wątpienia Świt jest najgroźniejszym z beniaminków. Dysponuje dużą siłą w ofensywie, ale ma także słabsze strony, które postaramy się wykorzystać. Za kartki pauzuje Juroszek, pozostali zawodnicy są do mojej dyspozycji – kończy Żebrowski.