Na pewno nie mogą zaliczyć do udanych piłkarze z Czańca pierwszej połowy. Owszem, to oni utrzymywali się dłużej przy piłce, jednak nie potrafili tego przełożyć na sytuacje bramkowe. Oprócz okazji testowanego zawodnika, nie zagrozili oni znacząco bramce rezerw Zagłębia. Rywale LKS-u natomiast byli bardziej konkretniejsi. W 30. minucie sosnowiczanie dobrze wyszli spod pressingu, a chwil kilka później wykorzystali błąd bramkarza LKS-u. 

 

- Rozróżniłbym naszą grę w pierwszej a w drugiej połowie. Na początku zagraliśmy na małej intensywności, później padło parę mocnych słów w przerwie, bo takowe już paść musiały i reakcja zespołu była dobra - mówi Szymon Waligóra, trener LKS-u. 

 

Odmieniony zespół z Czańca rozpoczął drugą połowę od trafienia Andriya Apanchuka, a asystą wykazał się Ilya Nazdryn-Platnitski. Ten natomiast był autorem trafienia na 2:2, po tym jak z pierwszej piłki celnie uderzył z okolic 16. metra po zamieszaniu po rzucie rożnym. "Dwójka" Zagłębia przebudziła się w końcówce, gdy zawodnik tej drużyny skorzystał na sytuacji sam na sam. Reakcja LKS-u była jednak odpowiednia. W 88. minucie Bartłomiej Borak na gola zamienił korner. Beskidzki przedstawiciel IV ligi nie dowiózł jednak remisu do końca. Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego sosnowiczanie zdobyli bramkę na wagę wygranej.