Koszarawa do Rajczy przyjechała w składzie dalekim od optymalnego. Zabrakło m.in. Bartłomieja Jakubca, tudzież Mariusza Kosibora, a więc zawodników kluczowych w talii Daniela Bąka. Nic więc dziwnego, że to gospodarze byli stroną przeważającą. Tym bardziej, że od 70. minuty grali w przewadze zawodnika, po "cegle" Michała Stasicy
 
Piłkarze prowadzeni przez Tomasza Fijaka po składnej akcji i bramce Damiana Salachny objęli prowadzenie w minucie 15. Wnet żywczanie doprowadzili do wyrównania, po uderzeniu wolejem Roberta Pichety, ale do szatni na przerwę w lepszych nastrojach schodziła Soła. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego skutecznie główkował Seweryn Bogdał. - Nie ma co ukrywać, że byliśmy stroną przeważającą i bardziej zasłużyliśmy na zwycięstwo - mówi nam Fijak. 
 
Mimo to, w 48. minucie Koszarawa trafiła na 2:2. Z "11" wykonywaną przez Przemysława Jurasza bramkarz Rafał Prochownik co prawda sobie poradził, ale wobec jego dobitki był już bezradny. W 54. minucie rajczanie ponownie mogli celebrować gola. Kacper Najzer w sposób precyzyjny skorzystał na wycofanej przez Salachnę piłki. Po godzinie gry na tablicy świetlnej wtórnie widniał wynik polubowny. Mateusz Hernas uderzał z dystansu, Prochownik futbolówkę "wypluł", co z zimną krwią wykorzystał Michał Garncarczyk. Do wyłonienia zwycięzcy konieczny więc był konkurs rzutów karnych. W nich lepsza była Koszarawa, wygrywając 8:7.