
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Puchar jedno, liga drugie
Faworytem pojedynku Górala z Borami byli gospodarze, którzy kilka dni wcześniej w meczu pucharowym gładko rozprawili się z pietrzykowianami. Tym razem było jednak inaczej.
- Był to jeden z naszych najlepszych meczów, odkąd jestem tutaj trenerem - takimi słowami rozpoczął rozmowę z nami Sebastian Gruszfeld, szkoleniowiec ekipy z Pietrzykowic, który w sobotę miał sporo powodów do optymizmu. - Moim zdaniem wygraliśmy w pełni zasłużenie. Byliśmy lepsi i konkretniejsi. Zespół zagrał bardzo intensywnie, a przy tym mądrze taktycznie. Mogę być dumny z moich zawodników - dodał.
Bory już w 35. sekundzie piłkarskiego starcia miały wyborną okazję, aby napocząć gospodarzy. W polu karnym nieodpowiedzialnie zachował się Marcin Studencki, czego pokłosiem był podyktowany rzut karny przez Wojciecha Sajbora. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Dawid Zoń, który uderzył jednak zbyt lekko, by Rafała Pawlusa pokonać. Golkiper Górala, choć zawody rozgrywał solidne, to przy późniejszych golach Borów był bezradny.
Adrian Dobija w minucie 9. popisał się ładnym uderzeniem zza pola karnego, wykorzystując przytomne dogranie Michała Motyki. Skrzydłowy Borów w rolę "kelnera" wcielił się także przy trafieniu na 0:2. Tym razem Pawlusa plasowanym strzałem do kapitulacji zmusił Gabriel Duraj. Przyjezdni mimo przewagi przed przerwą nie ustrzegli się kosztownego błędu. Grzegorz Szymoński co prawda w piłkę czysto nie trafił, lecz ta i tak zdołała się "doczołgać" do siatki. - Straciliśmy bramkę do szatni i trochę się tego obawiałem - zaznaczył Gruszfeld.
Dążący do wyrównania żywczanie skarceni zostali w 56., gdy Marcin Gustyński sfinalizował dośrodkowanie z rzutu rożnego... Motyki. Na nic wobec tego zdał się zatem gol strzelony w końcówce przez Marka Gołucha, który wykorzystał rzut wolny pośredni z 6. metra.