
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Rezerwowy popsuł debiut
Tracąca sporo goli w dotychczasowych meczach ligowych Wisła Strumień zaprezentowała się przeciwko Góralowi z nowym trenerem na pokładzie.
– Zawsze pozytywne jest zdobycie co najmniej punktu w debiucie. Zobaczymy, jak drużyna zaprezentuje się w warunkach meczowych, bo potencjał niewątpliwie w niej tkwi – tak na krótko przed starciem Wisły z Góralem mówił nam szkoleniowiec tych pierwszych Marcin Rabczak, którego debiut wypadł... przyzwoicie.
Wisła w poprzednich meczach traciła mnóstwo goli, a rywale nie mieli większych trudności z forsowaniem defensywy beniaminka. Domowa potyczka z Góralem była w tym względzie zgoła odmienna. Żywczanie i owszem byli stroną aktywniejszą w ofensywnych zakusach, ale na bramkowe okazje przełożenie to nie za bardzo znajdywało. W premierowej odsłonie czujność golkipera Wisły sprawdził strzałem z dalszej odległości Grzegorz Szymoński. W 70. minucie z kolei napastnik żywieckiej drużyny stanął „oko w oko” z Michałem Lodwichem, lecz pojedynek ów przegrał. Położenie gospodarzy skomplikowało się po czerwonej kartce dla Dariusza Indyka, nieco ponad kwadrans pozostał Góralowi, aby defensywę rywala sforsować. I gdy już bezbramkowy remis wydawał się w istocie realny, w doliczonym czasie piłkę z autu wrzucił Mateusz Biegun, a w powstałym „kotle” najprzytomniej zachował się rezerwowy Robert Marszałek, który uderzeniem bez zastanowienia zmusił bramkarza do kapitulacji.
Jak podkreślił po spotkaniu trener przyjezdnych Sebastian Klimek, punkty Góralowi nie przyszły w Strumieniu łatwo. – Nie mogliśmy się przedrzeć przez mądrze zorganizowaną defensywę przeciwnika. Popłaciła w tym przypadku cierpliwość i konsekwencja – skwitował szkoleniowiec.
Wisła w poprzednich meczach traciła mnóstwo goli, a rywale nie mieli większych trudności z forsowaniem defensywy beniaminka. Domowa potyczka z Góralem była w tym względzie zgoła odmienna. Żywczanie i owszem byli stroną aktywniejszą w ofensywnych zakusach, ale na bramkowe okazje przełożenie to nie za bardzo znajdywało. W premierowej odsłonie czujność golkipera Wisły sprawdził strzałem z dalszej odległości Grzegorz Szymoński. W 70. minucie z kolei napastnik żywieckiej drużyny stanął „oko w oko” z Michałem Lodwichem, lecz pojedynek ów przegrał. Położenie gospodarzy skomplikowało się po czerwonej kartce dla Dariusza Indyka, nieco ponad kwadrans pozostał Góralowi, aby defensywę rywala sforsować. I gdy już bezbramkowy remis wydawał się w istocie realny, w doliczonym czasie piłkę z autu wrzucił Mateusz Biegun, a w powstałym „kotle” najprzytomniej zachował się rezerwowy Robert Marszałek, który uderzeniem bez zastanowienia zmusił bramkarza do kapitulacji.
Jak podkreślił po spotkaniu trener przyjezdnych Sebastian Klimek, punkty Góralowi nie przyszły w Strumieniu łatwo. – Nie mogliśmy się przedrzeć przez mądrze zorganizowaną defensywę przeciwnika. Popłaciła w tym przypadku cierpliwość i konsekwencja – skwitował szkoleniowiec.