Przede wszystkim w sparingu padły gole, a i odrobiny dramaturgii nie zabrakło. Beniaminek „okręgówki” objął kluczowe prowadzenie na krótko przed przerwą, fundując gospodarzom „dwupaka”. W roli egzekutora występował w 40. i 41. minucie Dominik Zieliński – najpierw wieńczący sytuację sam na sam po dograniu Mateusza Wronki, następnie nieomylnie główkujący po wrzutce Patryka Bialika. Dało się wówczas odczuć, że ekipa z Bronowa komfortowo czuje się w zaistniałych warunkach meczowych w Pogórzu. – Z lepszymi rywalami gra się nam dobrze. Tym bardziej, gdy motywacja jest na właściwym poziomie. Przełożyło się to zwłaszcza na ofensywne poczynania – tłumaczy Jakub Kubica, szkoleniowiec bronowian.
 


Po przerwie swój moment radości mieli wreszcie piłkarze LKS-u, którzy wykonali oskrzydlającą akcję, a z bliska futbolówkę „w sieci” ulokował Daniel Cielepak. Nie przyniosło to jednak żadnego istotnego zwrotu wydarzeń, bo znów w odstępie 120-sekundowym goście rywalowi „odjechali”. Po godzinie i strzale Bartłomieja Ferugi z okolic pola karnego było 3:1 dla Rotuza, zaś po wznowieniu gry od środka skutecznością „zgrzeszył” jeden z zawodników testowanych wśród bronowian. W 85. minucie podopieczni Łukasza Stracha tylko zmniejszyli rozmiary przegranej, to w następstwie „centry” Cielepaka z rzutu wolnego i woleja Krzysztofa Kałuży.

W szeregach miejscowych niekorzystny wynik nie wywołał bynajmniej paniki ani nadmiernego smutku. – Nasza kadra liczy 30 osób, a wielu kluczowych piłkarzy było nieobecnych. Sparing był więc czymś w rodzaju poligonu doświadczalnego – ocenia trener LKS-u Pogórze, który skorzystać nie mógł zwłaszcza z podstawowych „żądeł” swojego zespołu, czyli Krystiana StrachaMichała Czakona.