Miniona seria gier bielskiej A-klasy przyniosła wiele niespodziewanych rezultatów. Konia z rzędem temu, kto przed rozpoczęciem 7. kolejki wytypowałby poprawnie rozstrzygnięcia weekendowych pojedynków. felieton Wydarzyło się w miniony weekend w bielskiej "Seria A" sporo. W futbolowych realiach, czy to na szczeblach zawodowych, czy amatorskich, zapewne nie często zdarzają się kolejki, w których zespoły znajdujące się na podium nie zdobywają żadnego punktu. Sensacyjnie przegrał lider z Jaworza. Sprzymierzeńcem zespołu z Buczkowic była w sobotę niewątpliwie deszczowa aura. Udział w bramkowej akcji, po której Sokół objął prowadzenie wzięła... kałuża. Gospodarze mecz kończyli w osłabieniu. Szymon Korzus został ukarany czerwoną kartką, zastąpił go między słupkami Rafał Smreczek, po dziesięciu minutach musiał opuścić plac gry. W rolę bramkarza wcielić się musiał Mariusz Wacławski, zazwyczaj grający jako obrońca lub pomocnik. Spadkowicz doznał pierwszej porażki w sezonie.

Przegrał wicelider z Kaniowa, ale ze stratą punktów w Wilkowicach liczyć się musi każdy. Wszak tamtejszy GLKS należy do ligowej czołówki. Emocji w tym meczu również nie brakowało. Goście przegrywali 0:3, złapali kontakt, zdobyli bramkę na 3:3, ale arbiter jej nie uznał, zmarnowali rzut karny. Ostatecznie gospodarze wygrali 4:2. W tym meczu, w doliczonym czasie gry, między słupkami również pojawił się zawodnik z pola – Kornel Ryszka. Znany z wybuchowego temperamentu trener Wiesław Kucharski końcowy fragment spotkania oglądał z wysokości trybun. Ów temperament dał o sobie znać.

W pojedynku imienniczek niżej sklasyfikowana Zapora Wapienica zdeklasowała spadkowicza z Porąbki. Drużyna prowadzona przed Grzegorza Szulca przed tym meczem mogła się pochwalić najniższą średnią straconych goli – pięć w sześciu meczach. W Wapienicy dała się zaskoczyć rywalom cztery razy. Ekipa trenera Daniela Bąka, która przed tygodniem przegrała w Mazańcowicach, tamtejszy LKS zapunktował wówczas po raz pierwszy w sezonie, zademonstrowała drzemiące w niej możliwości. Dla odmiany spadkowicz po raz pierwszy w Wapienicy nie zapunktował.

Niespodziankę sprawił także Beskid Godziszka, pokonał na wyjeździe drużynę z Bestwinki. Zespół typowany przez wielu obserwatorów do gry o ligowe podium zawodzi. Od „pudła” dzieli go dystans siedmiu punktów, od miejsca spadkowego trzy. Po kolejnej wpadce zarząd postanowił podziękować za pracę trenerowi Jarosławowi Kubackiemu. Wracając do meczu. Gospodarze kończyli zawody w dziewiątkę, goście w dziesiątkę. Kwadrans w ataku spędził Dominik Chmielniak. Bramkarz Bestwinki, ze względu na problemy kadrowe musiał zagrać na nietypowej dla siebie pozycji. Warto zaznaczyć, iż Beskid po kilkunastu minutach prowadził 3:0.

Swoją dramaturgię miał także mecz w Pisarzowicach. Goście od 15. minuty prowadzili, witali się z gąską, ale... stracili bramkę w ostatniej akcji. Po golu dla Pioniera arbiter grę wznowił, a następnie zakończył pojedynek. Po raz drugi w sezonie nie przegrał LKS z Mazańcowic, cenne punkty zdobyła w Bujakowie Iskra Rybarzowice. Było ciekawie, momentami sensacyjnie. Oby tak dalej...

Krzysztof Biłka SportoweBeskidy.pl