Sparing, a może bardziej trening?
Czy bardzo znacząca różnica piłkarskich poziomów sparingpartnerów może przyczynić się do realizacji zakładanych celów? W Żywcu z kolejnego zaliczonego tej zimy test-meczu zadowolenie jest nieszczególne.
Na starcie ze Stalą-Śrubiarnia Żywiec zawitał UKS Warszowice, a więc rywal występujący na szczeblu tyskiej B-klasy. Trudno było spodziewać się, że będzie dla gospodarzy konkurentem dotrzymującym kroku. Na przekór tym oczekiwaniom zgoła niespodziewanie to goście strzelili gola jako pierwsi. Defensywa żywieckiej ekipy dała się zaskoczyć przy rzucie rożnym. We wstępnej fazie sparingi niżej notowany przeciwnik miał jednak spory zapas sił, wraz natomiast z jego upływem wynik rozjeżdżał się w sposób drastyczny...
– Określiłbym ten mecz bardziej dodatkową jednostką treningową, w której realizowaliśmy swoje założenia w grze ofensywnej – klaruje Seweryn Kosiec, szkoleniowiec reprezentanta „okręgówki”, który nie dość, że poniesioną stratę szybko nadrobił, to w krótkim odstępie czasu piłkarzy z Warszowic znokautował. Wszystkie gole – łącznie miejscowi strzelili ich 9 – padały po akcjach żywczan, a fakt, że Maciej Pułka, Mateusz Hernas i Rafał Hałat „wjeżdżali” z piłką do pustej bramki najlepiej obrazuje skalę dysproporcji między sparingpartnerami. A skoro o snajperskich zyskach mowa, to i Hernas, i Hałat zgodnie skompletowali hat-tricki.
W Żywcu już wyczekują kolejnych gier kontrolnych. Te najbliższe – z GLKS Sferanet Wilkowice i Drzewiarzem Jasienica – czołowymi zespołami równoległej ligi okręgowej z podokręgu bielskiego, mają bardziej przyczynić się budowaniu odpowiedniej formy. – Spotkania z mocniejszymi rywalami spowodują, że bardziej będziemy musieli skupić się na działaniach defensywnych. I dobrze, że tak będzie, bo w tej materii mamy pewne braki – analizuje szkoleniowiec Stali-Śrubiarnia.