- Fakt, boisko było trudne do grania, czego świadoma jest też drużyna LKS-u. Trudno na nim operować piłką i sami moi zawodnicy już na rozgrzewce uczulali się, aby bezpiecznie grać od tyłu, by nie narobić sobie problemów - zaznacza Mateusz Wrana, trener Spójni. 

 

W pierwszych trzech kwadransach nie zobaczyliśmy emocjonującego widowiska. Gospodarze postawili na "żelazną" defensywę i należy zaznaczyć, że taktyka ta w premierowej odsłonie meczu zdała egzamin. Spójnia, choć miała optyczną przewagę, nie mogła przebić się przez "mur" drużyny z Tworkowa, przez co nie stworzyła sobie klarowniejszej okazji. Próby, przy których wystarczyła lepsza decyzja, już były. O takiej należy wspomnieć w przypadku Kamila Hutyry. 

 

Mecz się otworzył tak naprawdę w 69. minucie. Powracający do pierwszego składu Kamil Jonkisz w ekwilibrystyczny sposób sfinalizował z bliskiej odległości dogranie Miłosza Misali. Landeczanie nie zamierzali na tym poprzestać. W 82. minucie pięknym trafieniem popisał się Daniel Sikora, czym ustalił losy meczu. Należy jednak zaznaczyć, że LKS zagrał w tej części meczu odważniej w ofensywie i dwukrotnie zagroził bramce Spójni. W poczynaniach gospodarzy zabrakło jednak skuteczności, aby pokusić się o trafienie kontaktowe.