Istotnie podczas dzisiejszej boiskowej rywalizacji próżnym było wyłonienie zespołu lepszego. Z samej gry nieco więcej dobrego wypracowali sobie goście, ale już piłkarze z Czańca egzekwowali dwucyfrową liczbę samych tylko rzutów rożnych, co w sposób oczywisty niosło ze sobą spore zagrożenie w obrębie bramki Spójni. Ani jednym, ani drugim nie było natomiast dane przeprowadzić w pełni udanej akcji, co należy uznać za sprawiedliwy finał derbowej konfrontacji.

Z pierwszej połowy spotkania na odnotowanie zasługuje szansa LKS-u z 17. minuty, gdy głową ponad poprzeczkę piłkę skierował Rafał Hałat. – Po tej sytuacji i na podstawie tego, co działo się wcześniej przeszła mi myśl, że jedna jedyna bramka rozstrzygnie mecz. Finalnie się jej nie doczekaliśmy – opowiada Krystian Odrobiński, szkoleniowiec landeczan.
 


Goście zagrali po zmianie stron odważniej. W 50. minucie Bartosz Rutkowski dograł do Karola Lewandowskiego, który z okolic „16” uderzył obok celu. Podobny był efekt próby napastnika w 64. minucie, a krótko przed końcem gry – w minucie 85. – po przyjęciu dogrania Daniela Sobasa przegrał pojedynek z Jakubem Felschem. Z kolei w 70. minucie efektowny rajd wykonał Marcin Habdas, lecz i tę próbę lewą nogą golkiper czanieckiej drużyny pewnie wychwycił.

A o tym, że zarówno trener Odrobiński, jak i jego vis-a-vis Szymon Waligóra, byli zadowoleni z postawy swoich podopiecznych, świadczyć może fakt, że żaden nie zdecydował się na dokonanie choćby jednej roszady w składzie w trakcie sobotniego spotkania. – Oba zespoły zaprezentowały się jako dobrze poukładane pod względem taktycznym – dopowiada szkoleniowiec przyjezdnych.