W obu najważniejszych fragmentach spotkanie przebiegało podobnie pod kluczowym aspektem strzeleckich łupów. W 34. minucie do siatki trafił jako pierwszy Filip Moiczek, ale doczekało się to riposty autorstwa Macieja Ruckiego, który tuż po pauzie celnie przymierzył po wrzutce Damiana Szczęsnego z rzutu rożnego. Ponownie bliżej wygranej piłkarze Orła znaleźli się w 81. minucie, gdy pechowa interwencja Wojciecha Maciejowskiego umożliwiła dopełnienie formalności Robertowi Mrózkowi. Ale także w tym przypadku Tempo miała „coś” w zanadrzu. Rzut wolny Tomasza Stasiaka, wykończenie Arkadiusza Szlajssa i... uzasadniona radość gości z Puńcowa, ratujących w doliczonym czasie gry wartościowy remis.

O tym, że piłkarski fart był po stronie beniaminka niech świadczy to, że w drugiej połowie gospodarze zmarnowali rzut karny. Obok celu piłkę posłał Seweryn Caputa. Była to bezsprzecznie najlepsza szansa Orła, aby sięgnąć po wygraną. Tempo szczególnie zaniepokoiło defensywę rywala i bramkarza Łukasza Byrtka, gdy ten uwijał się, jak w ukropie po uderzeniu Stasiaka i poprawce Kamila Adamka. W tej samej akcji próbował jeszcze Jakub Legierski, ale w ekwilibrystyczny sposób swojego zamierzenia nie osiągnął.

– Jeśli strzela się wyrównującego gola już po upływie regulaminowego czasu gry, to można być zadowolonym. Tym bardziej, że w pierwszej części nie odnajdywaliśmy się na boisku i dopiero po zmianie ustawienia zaprezentowaliśmy się z lepszej strony – komentuje Michał Pszczółka, szkoleniowiec ekipy z Puńcowa.