– Fajnie było znów przyjechać na stadion w Bestwinie. Mam tu sporo znajomych i miło było się spotkać po kilku miesiącach od ostatniego razu. Czy można mówić o sentymentalnym powrocie? Myślę, że tak, bo naprawdę przyjemnie wspominam czas, gdy byłem trenerem LKS-u Bestwina – przyznaje na wstępie Sławomir Szymala.
 


Jak dodaje obecny szkoleniowiec Podhalanki, wspomniana już okoliczność nie stanowiła dodatkowej motywacji, aby za wszelką cenę w Bestwinie wygrać. – To tylko sparing, na który przyjechaliśmy przede wszystkim po to, aby realizować nasze założenia – podkreśla Szymala. – Do przerwy wychodziło nam to dobrze, po zmianie stron było gorzej. Straciliśmy gola, nie byliśmy skuteczni w ofensywie. Martwi też kontuzja łydki jednego z testowanych zawodników, który już po kwadransie mecz przedwcześnie zakończył. Mimo różnych przeciwności i absencji kontynuujemy w każdym razie budowę zespołu – klaruje trener gości.