Warto pomagać. Chyba każdy normalny człowiek ma tego chęć i świadomość. I jeśli tylko może, czyni starania, by wesprzeć tych, którzy z różnych przyczyn tego potrzebują. Po sobotniej wizycie w hali OSiR-u w Kętach jeszcze bardziej nabrałem takiego przekonania.

iwanow_big

Jestem zbudowanym tym, że przy tak niewielkiej społeczności tego miasteczka, w którym nie ma nawet seniorskiej piłki, bo ktoś kiedyś sprzeniewierzył pieniądze i „uśmiercił” K.S. Hejnał udaje się skrzyknąć tak fajną grupę darczyńców, sportowców i kibiców. I dzięki zapałowi organizatorów, sponsorów i naszego portalu wspomóc Fundację Grupa Kęty Dzieciom Podbeskidzia pod patronem pani prezes Moniki Sobczak. I zebrać pokaźną sumę pieniędzy na dalsze leczenie Kubusia Bosaka.

Gdy poddawany ciągłemu leczeniu chłopiec z radością kopał piłkę, gdy w turnieju akurat była przerwa i ze wzruszeniem dziękował wszystkim za przybycie i hojność, nie tylko jego rodzice uronili łezkę wzruszenia. Zrobił to także wyżej podpisany, jak i niejeden piłkarz. Warto pomagać! Licytacja koszulek ufundowanych przez sportowców przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Nikt nie żałował grosza.

Burmistrz gminy Tomasz Bąk sam wylicytował dwie pamiątki – obie siatkarskie – bo Kęty choć nie mają piłki nożnej mogą się pochwalić pierwszoligowym zespołem właśnie w tej dyscyplinie, występującym zresztą w hali sobotniego wydarzenia. Uszczuplił tym samym swój budżet o grubo ponad tysiąc złotych, ale jaki dał przykład! Słowa podziękowania należą się jednak każdemu, kto w tej licytacji skutecznie brał udział.   

Należy docenić i podziękować też sportowcom, głównie piłkarzom. W Kętach zjawiła się liczna grupa zawodników Podbeskidzia Bielsko-Biała. Zebrani pod wodzą Grzegorza Więzika: Marek Sokołowski, Tomasz Górkiewicz, Bartłomiej Konieczny, Krzysztof Chrapek, Damian Chmiel, wzmocnieni m.in. wychowankiem „Górali” Jakubem Więzikiem, „wypożyczonym” ze Śląska Wrocław czy wybitnym siatkarzem Piotrem Gruszką, wystąpili pod szyldem Przyjaciół Kubusia. I przegrali tylko ostatni mecz, kiedy już wiadomo było, że wygrana w turnieju jest w ich rękach. Nie umniejsza to jednak faktu sukcesu Oldboyów Hejnała Kęty, którzy piłkarzy na co dzień zarabiających w Ekstraklasie potrafili ograć. A pan Leszek Młocek, zdobywca dwóch goli, odbierając gratulacje, z żalem wspominał, że kiedyś w tym mieście była normalna piłka...

Z przyjemnością patrzyło się, jak w ofensywie radzili sobie nominalni obrońcy „Górek” i Konieczny, którzy popisywali się sztuczkami w stylu brazylijskich „czarodziejów” z boiska. Czarował też zawodnik „Teamu Ekstraklasa” Rafał Grodzicki. Wiadomo, ze w lidze takiej swobody i radości z gry piłkarze grający na tych pozycjach nie mogą prezentować. Fajnie, że swój wolny czas poświęcili inni znani z ligowych boisk – Bartłomiej Dudzic, Tomasz Wróbel, Michał Nalepa i Adam Kryger. „Szacun” – jak mawia Mirosław Szymkowiak.

I jeszcze słowo o moich redakcyjnych kolegach z portalu „Sportowe Beskidy”. Wiadomo, że grając z prawdziwymi piłkarzami rywalizacja nie jest prosta i łatwa. Dlatego też nieocenione było wsparcie klanu Wleciałowskich – Marka i Jana. Ale mi najbardziej zaimponowała dyspozycja najlepszego bramkarza imprezy Marcina Kozielskiego, która przypominała najlepsze występy Richarda Zajaca, a o skuteczności Karola Markowskiego poinformowałem skauta Podbeskidzia. To mogłaby być prawdziwa „9”, której klub z Bielska-Białej wciąż usilnie szuka. Charles Nwaogu mógłby zacząć się obawiać… Karol był skuteczny pod bramką i nie do „przepchnięcia”.

Dlaczego nie zagrałem? Po prostu forma sportowa była tak słaba, że do kadry „Sportowych Beskidów” nie zdołałem się złapać. Nie chciałem więc osłabiać drużyny, która za rok na pewno będzie mocniejsza. Może uda mi się przywieźć Dariusza Dziekanowskiego i Wojciecha Kowalczyka? Wtedy zadrży przed nami niejedna ligowa ekipa!

Ale przecież nie chodziło o wynik, ale głównie o to, żeby zebrać pieniądze i wywołać uśmiech na twarzy Kubusia oraz wszystkich dzieciaków wspieranych przez Fundację. I to się udało. Bo warto pomagać. Do zobaczenia za rok. Ponownie w Kętach.