
Wraz z hitem ubyło niepokonanych
To był pierwszy z najbardziej wyczekiwanych meczów podczas wiosennej kampanii w lidze okręgowej. Do Skoczowa zawitał GKS Radziechowy-Wieprz, a zarówno miejscowi, jak i przyjezdni legitymowali się w tej rundzie spotkaniami wyłącznie rozstrzyganymi na swoją korzyść.
Jedno z bez wątpienia kluczowych starć w grze o mistrzostwo miało przebieg nietypowy. Do pauzy kibice licznie w Skoczowie zgromadzeni goli nie oglądali, po niej – i owszem. Piłka ku zadowoleniu gospodarzy lądowała wyłącznie w siatce bramki strzeżonej przez Adriana Rodaka. Wynik otworzył „podcinką” Michał Szczyrba, któremu asystował Marcin Jaworzyn. W końcówce pieczęć na efektownej skądinąd wygranej Beskid postawili – Adrian Sikora, popisujący się dobitką w zamieszaniu po kornerze, oraz Bartosz Szołtys, który strzeleckim zyskiem zwieńczył indywidualną szarżę po uprzednim podaniu Jakuba Małkowskiego.
Czy triumf skoczowian w okazałym stosunku, aczkolwiek zgarnięty w finałowych 2 kwadransach meczu uznać można za zasłużony? – Jak najbardziej. Wygrał zespół lepszy, konkretniejszy w ofensywie. My wyglądaliśmy niestety przeciętnie, by nie powiedzieć słabo – klaruje Seweryn Kosiec, szkoleniowiec GKS-u. Na potwierdzenie niejako odnotować należy, że w trakcie całego spotkania dotychczasowy wicelider „okręgówki” nie doczekał się żadnej „setki”. A raptem 2 celne strzały i 3 wypracowane kornery to równie znamienne świadectwo niemocy „Fiodorów”.
Beskid swoją postawą sympatyków zadowolił. Co było kluczem, aby szlagier rozstrzygnąć po swojej myśli? – Byliśmy świetnie przygotowani do meczu pod kątem taktycznym. Po naszej stronie widoczna była jakość – podkreśla trener skoczowian Bartosz Woźniak. Gospodarze już w pierwszej połowie powinni de facto przewagę w wyniku uzyskać, ale golkiper GKS-u bronił groźne strzały aktywnego dziś Damiana Szczęsnego czy Szczyrby.