Przyjezdne zanotowały kosztowną stratę gola już na samym wstępie potyczki. W 5. minucie Monika Czulak nie zdołała obronić uderzenia Żanety Schunke. I choć do końca premierowej odsłony żywczanki często gościły w pobliżu bramki KKS-u, to za każdym razem czegoś im brakowało, aby doprowadzić do wyrównania. To stało się faktem w minucie 47. po znakomitym strzale Marty Talik z dystansu. Wydawało się wówczas, że to trafienie niejako przełomowe, a zabrzańska twierdza zostanie w ostatecznym rozrachunku zdobyta. Co znamienne, w kilku sytuacjach zwiastujących gola dla Mitechu rozlegał się gwizdek sędziowski, prowadząc do nieodpartego wrażenia, że osiągnięcie zwycięstwa w dwójnasób było karkołomnym wyzwaniem...

Końcówka meczu to spora dawka emocji, ale bez tych pozytywnych z perspektywy zespołu z Żywca. W 85. minucie gospodynie za sprawą Katarzyny Ciepłej przechyliły szalę na swą korzyść, szaleńczo ciesząc się z pokonania III-ligowych liderek.

Potknięcie w Zabrzu w spotkaniu 7. kolejki rozgrywek przypomniało, że Mitech trudno uznawać za hegemona w stawce, który przebrnie przez ligę wzorem rywalizacji na niższym szczeblu. – Cel nadrzędny drużyny to bezpieczne miejsce w ligowej stawce. Trzeba pamiętać, że mamy młody zespół i doświadczenia w tak wymagających meczach może mu po prostu brakować. Nie rezygnujemy jednak oczywiście z naszych ambicji – tłumaczy Tadeusz Bednarz, wiceprezes żywieckiego klubu.

Przed podopiecznymi Agnieszki Spandel teraz domowa konfrontacja z zajmującą 5. miejsce w tabeli Unią Opole. Mecz ten będzie szczególny, a to z racji pożegnania zawodniczek, które z Mitechem związane są od początku funkcjonowania klubu – Marzeny CholewkiKatarzyny Hudeckiej.