Sobotnie domowe starcie przyniosło piłkarzom Metalu pierwszą tej wiosny zdobycz, a drugą w całym sezonie. Jesienią podopieczni Roberta Sołtyska pokonali 1:0 Wisłę w Strumieniu, teraz „oczko” ugrali kosztem Borów Pietrzykowice. To niespodzianka dużego kalibru. Jakkolwiek o euforię w Węgierskiej Górce nie sposób, tak remis satysfakcję i owszem outsiderowi sprawił. – I to wcale nie taką małą. Bardzo rzadko nie schodzimy w tym sezonie z boiska pokonani, a teraz nie dość, że ta sztuka się udała, to jeszcze z rywalem „z czuba” ligowej tabeli. Oczywiście, że zawsze chce się wygrywać i to daje wielką radość, ale remis w takich okolicznościach to naprawdę dobry wynik – mówi szkoleniowiec Metalu.
 



Szanse na pozostanie w lidze ekipa z Węgierskiej Górki ma już czysto teoretyczne. Realia są takie, że w nowym sezonie czeka ją niechybny powrót na a-klasowy pułap. O co zatem zawodnicy Metalu walczą w pozostałej części rozgrywek „okręgówki”? – Nie jesteśmy drużyną, która patrząc na umiejętności może rywalizować w lidze, jak równy z równym. Moi piłkarze są w pełni tego świadomi, więc ich postawa godna jest szacunku. Zostawiają na boisku serducho, nadrabiają w ten sposób mankamenty i pokazują, jak bardzo zależy im na klubie. To jest coś, co chciałbym podkreślić szczególnie mocno, bo wiele jest przypadków, gdy po takiej rundzie, jaką my mieliśmy jesienią wszystko się sypie niczym domek z kart – dodaje Sołtysek.