Z piorunującą końcówką
Spotkanie Rotuza Bronów z LKS-em Bestwina kreśliło się jako jedne z ciekawszych 4. kolejki Ligi Okręgowej Bielsko-Tyskiej.
- Determinacja, dobra praca na treningach - to zaowocowało zasłużoną wygraną. W drugiej połowie nasza gra wyglądała dużo lepiej. Różnicę zrobili zmiennicy, którzy pokazali się z dobrej strony - komentuje Dawid Szewczuk, szkoleniowiec LKS-u.
Bestwinianie dobrze rozpoczęli spotkanie z Rotuzem, który dotychczas nie zaznał smaku porażki. W 3. minucie Igor Jurzak golem zakończył dobrze rozegrany rzut rożny. Stracona bramka podziałała jednak mobilizująco na gospodarzy, którzy z każdą kolejną minutą wyglądali lepiej na boisku. Efekt tego widoczny był w 36. minucie. Jakub Ogiegło dostał długie podanie, wygrał pojedynek "1 na 1", dograł do Patryka Strzelczyka, a ten umieścił piłkę w siatce. To tyle jeśli chodzi o bramkowe "łupy" w tej części meczu. Jeśli chodzi natomiast chodzi o sytuacje - tych więcej mieli przyjezdni. Dwa razy na panewce spaliły próby Tomasza Gali, a raz sędzia nie uznał gola Patryka Gibasa, ze względu na pozycję spaloną.
Po przerwie żadna ze stron nie zamierzała bronić remisu. Przy stanie 1:1 dla Rotuza dobrą próbę odnotował Ogiegło, z kolei dla LKS-u Igor Jurzak. Finalnie to jednak goście w końcówce wykorzystali gorszy moment w meczu Rotuza. W 83. minucie wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Wojciech Wilczek dołożył "nogę" po oskrzydlającej akcji. Następnie świetnie z rzutu wolnego przymierzył Gala. Ostateczny "cios", który przesądził o wyniku 4:1, zadał Gibas puentując prostopadłe dogranie od Wilczka.
- Przyda nam się taki zimny prysznic. Popełniliśmy za dużo błędów, które zadecydowały o końcowym wyniku - zauważa szkoleniowiec Rotuza, Jakub Kubica.