Pierwsza połowa była bardzo interesująca, ponieważ sytuacje stwarzały sobie obie drużyny. Już w 5. minucie Gabriel Duraj mógł wyprowadzić swoją drużynę na lepszą pozycję, ale jego strzał głową nie znalazł drogi do bramki gości. Przyjezdni nie zamierzali się przyglądać ofensywnym poczynaniom gospodarzy i odpowiedzieli akcjami zaczepnymi.

- Muszę przyznać, że ta część meczu była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Przejęliśmy kontrolę nad meczem i stworzyliśmy sobie dwie dogodne sytuacje - powiedział nam Łukasz Strach, szkoleniowiec LKS-u Pogórze. Sytuacje bramkowe, o których wspomniała trener goście, to okazje zmarnowane przez Krystiana Stracha, który w 25. minucie przegrał pojedynek sam na sam z Kamilem Madejskim, a 5. minut później piłka po jego strzale odbiła się od słupka. W 35. minucie z kolei odpowiedzieli gospodarze – po zespołowej akcji przenieśli ciężar gry z lewej na prawą stronę, piłkę z boku bramki na 6. metrze przejął Adrian Duraj, który nie dostrzegł lepiej ustawionych Mateusza Hernasa i G. Duraja. Zdecydował się na strzał, który obronił Marcin Nawrocki. Gospodarze mogli schodzić do szatni w dobrych humorach, gdyby swoją szansę wykorzystał Adrian Dobija. Otrzymał piłkę na 15. metrze, ale jego próba miała zbyt dużo siły, a mało precyzji.

Wszystko co zadecydowało ostatecznie o losach spotkania wydarzyło się w drugiej połowie. Najpierw w 48. szczęścia próbował Hernas, którego strzał głową z 7. metra po centrze Jakuba Sołtysika zatrzymał bramkarz. Chwilę potem gola mógł zdobyć Sołtysik, jednak zamykając dośrodkowanie wzdłuż pola karnego nieczysto trafił w piłkę. Niewykorzystane sytuacje zemściły się na gospodarzach w 56. minucie. Mateusz Wieja zagrał prostopadłą piłkę do Sebastiana Juroszka, który od razu po przyjęciu piłki oddał mierzony strzał przy prawym słupku "świątyni" Borów. Okazało się, że właśnie ten strzał zapewnił jego drużynie jakże wartościowe, pierwsze zwycięstwo w sezonie.

- Czuję radość, ale przede wszystkim ulgę. W końcu zdobyliśmy 3 punkty. Mam nadzieję, że o kolejne będzie już łatwiej. Cieszę się tym bardziej, że zachowaliśmy czyste konto. Gra w drugiej połowie była bardziej szarpana, nie brakowało ostrych wejść. Chwała moim zawodnikom za to, że zdołali przechylić losy meczu na naszą stronę - podsumował Strach.