Faul Krzysztofa Kałuży na Grzegorzu Duraju dał gospodarzom idealną okazję na bramkowe otwarcie spotkania 20. kolejki. Jakub Sołtysik istotnie uderzył w 6. minucie nie do obrony dla golkipera LKS-u z 11. metrów. Piłkarze z Pietrzykowic stworzyli sobie do pauzy jeszcze inne okazje, ale Mateusz Cienciała był pewnym punktem swojej drużyny. Pogórzanie także nie próżnowali. Efektowne trafienie mógł odnotować Łukasz Hanzel, ale lobując Wiesława Arasta uderzył w poprzeczkę ze znacznej, 40-metrowej odległości. Golkiper Borów zachował za to czujność, gdy na 5. metrze w posiadaniu futbolówki był Krystian Strach.

Druga część miała scenariusz pod dyktando przyjezdnych. Aktywny był zwłaszcza Piotr Ćwielong, który dogodne sytuacje do czasu marnował. Głową nie trafił do siatki także Kałuża. Miejscowi odpowiedzieli kontrami z Mateuszem Zacnym w roli głównej, lecz uderzeniami niedostatecznie precyzyjnymi. Wreszcie nadeszła 90. minuta i ustalenie wyniku zaciętej konfrontacji. Dokonał jej Ćwielong, którzy rzut karny po faulu na Michale Czakonie spuentował w sposób godny byłego ekstraklasowicza.

– Remis w miarę sprawiedliwy, ale ze wskazaniem na nas. Dążyliśmy do wyrównania po niefartownym początku i fajnym punktem odniesienia jest niewątpliwie to, że potrafiliśmy na wyjeździe narzucić przeciwnikowi swój styl gry – podkreśla Hanzel, grający trener LKS-u.

– Wykorzystanie sytuacji z pierwszej połowy mogło dać nam zwycięstwo, ale trzeba przyznać, że po zmianie stron to jednak rywal dyktował warunki. Było to także następstwem ich przewagi w aspekcie fizycznym w końcówce spotkania – wyjaśnia Sebastian Komraus, szkoleniowiec pietrzykowiczan.