A zaczęło się tak dobrze...
Aspirujące do podium zawodniczki Czarnych Sosnowiec i walczące o uniknięcie degradacji piłkarki Rekordu – wskazanie zespołu faworyzowanego w tym starciu 19. kolejki żeńskiej Ekstraligi wielką trudnością nie było.
Tym więcej szans przyznawać należało sosnowiczankom, iż to one były gospodyniami spotkania. Początek nijak jednak z tymi teoretycznymi rozważaniami nie szedł w parze. W 5. minucie to Rekord zdobył przewagę, a o gola pokusiła się Daria Długokęcka. Przyjezdne przetrwały kwadrans po strzeleniu bramki, ale to nie okazało się mieć kluczowego znaczenia. W 21. minucie Izabela Sas po raz pierwszy skapitulowała w następstwie uderzenia Amelii Chmury. Nie był to niestety koniec złych zdarzeń z perspektywy bielskiej drużyny przed pauzą. 42. minuta to akcja, po której najbardziej cieszyła się autorka trafienia Patrycja Sarapata. Tuż po zmianie stron piłka w siatce „rekordzistek” powtórnie wylądowała, czego dokonała wprowadzona na plac gry w przerwie rywalizacji Zuzanna Grzywińska. Zadanie podopiecznych Mateusza Żebrowskiego było wówczas arcytrudne, a niewykonalnym stało się, kiedy w 69. minucie Karlina Miksone postawiła pieczęć na domowej wygranej Czarnych.
– Za nami trudne spotkanie z zespołem, który w tej rundzie nie zaznał jeszcze porażki. Mimo bardzo udanego początku konsekwentna gra gospodyń doprowadziła je do zasłużonego zwycięstwa. Najbardziej szkoda błędów przy bramkach numer 2 i 3 dla rywalek, bo tutaj zdecydowanie lepiej powinniśmy się zachować – stwierdził szkoleniowiec piłkarek Rekordu w komentarzu dla klubowej strony.
Jakkolwiek przegrana nie może wzbudzać radosnych nastrojów, tak uczciwie przyznać trzeba, że prawdopodobnie ten najważniejszy mecz sezonu przed ekipą z Cygańskiego Lasu – w niedzielę 12 maja podejmą zamykające stawkę Stomilanki Olsztyn. W razie wygranej utrzymanie w elicie będzie na wyciągnięcie ręki.