
Do trzech razy sztuka?
Zespół z Łodzi ponownie okazał się wymagającym przeciwnikiem dla piłkarek bielskiego Rekordu.
Jesienią w meczu ekstraligowym bielszczanki uzyskały wprawdzie cenny wyjazdowy remis, ale bramki ekipie z Łodzi nie były w stanie strzelić. Kiedy ponownie udały się na konfrontację z piłkarkami UKS SMS – tym razem w ramach ćwierćfinału Pucharu Polski – nie uzyskały żadnych dla siebie korzyści, odpadając po porażce 0:2. Okazją, aby zweryfikować powiedzenie: „Do trzech razy sztuka”, był ligowy rewanż. I tym razem jednak efekt był podobny – ani razu zawodniczki z Cygańskiego Lasu nie przeprowadziły akcji z bramkową finalizacją.
A wyżej notowane w tabeli przyjezdne? Zadały gospodyniom 3 ciosy. W 10. minucie padł jedyny gol przed przerwą. Uderzenie rzadkiej urody oddała Zofia Pągowska, a piłka poszybowała w okienko bramki strzeżonej przez Kingę Ptaszek. Równo po godzinie dystans zwiększył się, gdy z bliska pod poprzeczkę wcelowała Paulina Filipczak. Raz jeszcze bielszczanki zostały zaskoczone w 80. minucie – dynamiczną akcję Filipczak spuentowała Oliwia Bałdyga.
Jakkolwiek końcowy wynik 0:3 z perspektywy „rekordzistek” nie wygląda dobrze, tak były podczas meczu 19. kolejki momenty, które mogły okazać się zwrotnymi. W 58. minucie bliska wyrównania była Daria Długokęcka, której odważna próba z dystansu ostemplowała poprzeczkę. Pominąć nie wypada w tej materii także zdarzenia z 69. minuty. Bramkarka UKS SMS interweniowała bezpardonowo wbrew przepisom za polem karnym wobec Agnieszki Glinki, ale „cegły” nie obejrzała. W końcówce – tu już bez żadnego znaczenia w kontekście rozstrzygnięcia – Długokęcka i Glinka robiły co w ich mocy, aby Rekord zakończył spotkanie z golem honorowym.
– Zabrakło charakterystycznego dla nas „zęba” i agresji w poczynaniach boiskowych, przez co sytuacji bramkowych było, jak na lekarstwo. Po raz kolejny za to boleśnie przekonaliśmy się, jak niewygodny i skuteczny jest zespół z Łodzi. Z przebiegu gry na pewno zasłużył na wygraną, jednak nie w tak dużych rozmiarach – ocenił trener gospodyń Mateusz Żebrowski, cytowany przez klubową stronę Rekordu.