Rywalizacja w Lachowicach długo nieszczególnie spełniała oczekiwania. Widoków na gole nie było, bo obu drużynom płynności w grze nieco brakowało, o elemencie zaskoczenia defensywa rywala nie wspominając. Dopiero w 44. minucie padła bramka. Przerzut z lewego skrzydła na prawe wykonał Robson, piłka dotarła do Piotra Górnego, który „złamanie” w kierunku „świątyni” Victorii zwieńczył celnym uderzeniem lewą nogą, zapewniając gospodarzom skromne prowadzenie na półmetku spotkania.

Nieco więcej otwartości w boiskowych poczynaniach dostarczyła druga część meczu. Lider przed kolejką numer 18. dążył do wyrównania i w 68. minucie mógł mieć ku temu sposobność wymarzoną. W polu karnym Smreka upadł sfaulowany Sylwester Kawulok, a arbiter bez wahania wskazał na „wapno”. Sęk jednak w tym, że „11” podyktowana nie została, wszak sędzia boczny uniósł w górę chorągiewkę na znak spalonego... – A już po meczu przeprosił, że się w tej sytuacji pomylił, bo zawodnik faulowany jednak na spalonym nie był. Nie jest to fajne, bo właśnie przez tą dziwną decyzję mecz się odwrócił totalnie na naszą niekorzyść – opowiada Jakub Mrozik, szkoleniowiec Victorii.

W 75. minucie Dominik Tomica przewinił w polu karnym wobec P. Górnego. Pewnym egzekutorem stałego fragmentu okazał się Petherson i... był to początek niemożliwej dotąd do przewidzenia „demolki” przyjezdnych. Akcje „kopiuj-wklej” dłuższymi podaniami za linię obrony wykańczał w 79. i 81. minucie wygrywający pojedynki biegowe P. Górny, a w minucie 88. autora aż 4 trafień obsłużył podaniem spod linii końcowej Artur Barcik. Tak to zespół ze Ślemienia rozgromił ustępującego na ten moment lidera „okręgówki” 5:0, po meczu, który trzeba określić mianem nietypowego.

– Wygrana jest przekonująca, aczkolwiek w jakimś sensie dopisało nam szczęście. Nie zdarza się często strzelić tyle goli właściwie w samej końcówce spotkania – nadmienia Sławomir Bączek, trener Smreka.