Ależ to była walka!
Konkurs w Bischofshofen, na zakończenie 73. Turnieju Czterech Skoczni, miał bliźniaczy przebieg do tych doskonale znanych z ostatnich tygodni.
Ponownie w rolach głównych wystąpili skoczkowie z Austrii, a walka o końcowy triumf w Turnieju Czterech Skoczni - mimo nieobecności w niej biało-czerwonych - przysporzyła olbrzymiej dawki wrażeń. Przed ostatnim skokiem, jaki wykonać miał lider prestiżowego cyklu Stefan Kraft, warunki pogodowe uległy drastycznemu pogorszeniu. 137,5 m nie dało ostatecznie doświadczonemu skoczkowi kolejnego triumfu. Cieszył się z niego za to Daniel Tschofenig, wcześniej notujący 140,5 m, zaś niedosyt odczuwać mógł Jan Hoerl, bo latał dziś najdalej, w tym na 143 m w finale, lecz noty za kiepskie lądowanie zaważyły, że w "generalce" TCS ustąpił wspomnianemu rodakowi o... 1,4 punktu. Kraft stanął na najniższym stopniu podium z także niewielkim dystansem do wygranej końcowej wynoszącym 4,1 "oczka".
Polskie wyczyny ponownie w pozytywnym kontekście dotyczą jedynie Pawła Wąska. 137,5 metra i 139 m złożyły się na świetne 8. miejsce reprezentanta WSS Wisła w Wiśle, gruntującego pozycję w gronie pretendentów, by w dalszej części sezonu spróbować tym obecnie najlepszym zagrozić. TCS złożony z 4 konkursów ukończył w "TOP10", a to nic innego, jak potwierdzenie stabilności.
Niewielkiej porcji emocji dostarczył finalnie beskidzki pojedynek w serii KO. Aleksander Zniszczoł pokonał w nim Piotra Żyłę, ale odległości obu wiślan - odpowiednio 127,5 m i 121 m - rozczarowały. Zniszczoł w finale zawodów osiągnął wprawdzie 134,5 m, ale w mocnej stawce zajął miejsce dopiero 29. Tuż nad znalazł się Dawid Kubacki (128,5 m i 124,5 m), który półmetek poniedziałkowej rywalizacji w Bischofshofen przebrnął pomyślnie mimo przegrania starcia z Japończykiem Renem Nikaido.