Wcale jednak taki scenariusz nie musiał się w środę ziścić. Ot, miejscowi sami są sobie winni, że gościom z Czańca zadania nie utrudnili. Pierwsza połowa? To wynik 2:0 dla niedawnego IV-ligowca, który w samej końcówce spożytkował kontry. Jako strzelcy zaistnieli w meczowym protokole Andrii Apanchuk w 39. minucie oraz Maksymilian Bączek w minucie 45. Nie było to wszystko, co złe wydarzyło się w premierowej odsłonie z perspektywy Stali-Śrubiarnia. Jeszcze przed nadejściem przerwy w następstwie nadmiaru żółtych kartek „cegłę” obejrzał Łukasz Tymiński. Wcześniej, jeszcze przy bezbramkowym stanie, dogodne szanse dla beniaminka zmarnował Kamil Żołna, raz stemplujący poprzeczkę bramki LKS-u, a raz posyłający futbolówkę obok celu.

Mimo liczebnego osłabienia po pauzie nie zarysowała się na murawie różnica na korzyść przyjezdnych. – Nie mieliśmy nic do stracenia i nie zamierzaliśmy zwieszać głów – z takim nastawieniem powróciliśmy do gry z szatni – opowiada Adrian Kopacz, szkoleniowiec żywczan, którzy w 63. minucie powinni postarać się o trafienie kontaktowe. Ale skoro nie wykorzystuje się nawet rzutu karnego, gdy intencje Rafała Hałata wyczuł Konrad Adamecki, to nie sposób myśleć o rozstrzygnięciu korzystnym. Finalnie gospodarze odczuwać mogli potężne rozczarowanie, bo w doliczonym czasie rywalizacji dobił ich w następnym skutecznym wypadzie Oskar Kojder.