Na wstępie wyraźnie lepszy od zespołu z Milówki okazał się MRKS Czechowice-Dziedzice, a wynik 0:5 jest w tym względzie wymowny. Miniony weekend przyniósł powiew optymizmu, bo z innym spadkowiczem z IV ligi – Tempem Puńców, goście remisowali bezbramkowo aż do 90. minuty. – Jadąc na taki teren remis bralibyśmy „w ciemno”. Walka z naszej strony była i poniekąd taktyka się sprawdziła. Zabrakło nam zmian na pozycjach, musieliśmy dokonać pewnych przesunięć, które rzutowały na grę. Ciężko też wymagać, że od pierwszego meczu będziemy prezentowali się jakoś wybitnie, bo to wciąż etap poznawania się drużyny po pewnych roszadach kadrowych – ocenia Kamil Zoń, szkoleniowiec beniaminka.

Przed Podhalanką teraz mecze z zespołami, z którymi niedawno rywalizowała na boiskach „okręgówki”. W najbliższą sobotę do Milówki zawitają piłkarze Stali-Śrubiarnia Żywiec, a sierpień zwieńczą wyjazdową batalią w Skoczowie. – To rywale w naszym zasięgu i szansa dla nas, aby pójść do przodu. Ale liga jest bardzo wyrównana, każdy z każdym może w niej wygrać i mam takie przekonanie, że będziemy jeszcze świadkami niejednej niespodzianki. Fakt – zaczęliśmy źle, ale dużo meczów wciąż przed nami – opowiada trener Podhalanki.