
Beniaminek się nie przestraszył
Do Hażlacha na inaugurację sezonu zawitała Wisła Strumień. Bardziej rutynowani na tym szczeblu rozgrywkowym goście zamierzali ze swojego zadania się wywiązać, ale beniaminek im tego nie ułatwił. Przebieg starcia 1. kolejki, zwieńczonego po myśli piłkarzy miejscowej Victorii, przybliżamy oddając głos trenerom obu zespołów.
Tomasz Matuszek (szkoleniowiec Victorii Hażlach): Bardzo się cieszę ze zwycięstwa, bo to pierwszy mecz po awansie, dodatkowe emocje w „okręgówce” i jeszcze z trudnym przeciwnikiem. Za nami mecz walki i punkty trzeba było wyszarpać na boisku. Najważniejsze co ja wyciągnąłem z tego spotkania, to znów wykończenie akcji Eryk Rybka w roli bohatera. A sama gra? Trochę się męczyliśmy, momentami było ciężko. Mieliśmy fajną zaliczkę do pauzy, po niej nastawialiśmy się na kontry, ale nie wykorzystywaliśmy swoich szans. Z tego powodu spokojnej końcówki nie było. Rywal chciał wyrównać za wszelką cenę i w doliczonym czasie było nerwowo.
Krzysztof Dybczyński (szkoleniowiec Wisły Strumień): Do momentu straconej głupio bramki przy zawahaniu naszego obrońcy i wykorzystaniu sytuacji przez rywala, byliśmy zespołem lepszym. Natomiast ten gol nas rozregulował i nie mogliśmy wrócić na swoje tory. Dostaliśmy przed pauzą kolejnego gola, co ustawiło w dużej mierze mecz. Staraliśmy się ryzykując odrobić straty, ale tylko raz pokonaliśmy golkipera Victorii. Przy drugim golu, którego strzeliliśmy sędzia odgwizdał spalonego i nie udało się wywieźć nawet punktu. Szkoda, bo gorsi w ocenie całego spotkania nie byliśmy.