- Sparing był bardzo wyrównany. Musieliśmy ustawić się inaczej, niż tydzień temu, kiedy to graliśmy na boisku w Ustroniu, ze względu na specyfikę boiska w Lachowicach. Cenimy sobie fakt, że możemy rozgrywać mecze kontrolne na wymiarowych boiskach, nie mamy powodów do narzekań - mówi nam Piotr Jaroszek, trener Smreka.

 

Wszystko co najważniejsze we wspomnianym meczu towarzyskim wydarzyło się w jego pierwszej połowie, kiedy to padły wszystkie bramki. Na prowadzenie w 35. minucie wyszła drużyna Smreka - błąd lewego obrońcy Soły w rozegraniu wykorzystał Szymon Stawowczyk, który po przejęciu piłki adresowanej do bramkarza uderzył w światło bramki. Jego strzał zdołał jeszcze odbić golkiper, ale przy dobitce Piotra Górnego był już bez szans. Lider bielskiej A-klasy zdołał wyrównać za sprawą Mateusza Fiedora jeszcze przed przerwą, a bramka na 1:1 była także pokłosiem błędu w defensywie. Także Rafał Pępek nie mógł zrobić nic, by zatrzymać strzał zawodnika z Kobiernic.

 

 

Obie drużyny stwarzały sobie sytuacje, ale żadna z nich nie zdołała rozstrzygnąć losów rywalizacji na swoją korzyść. Z przebiegu gry zadowolony był natomiast szkoleniowiec reprezentanta „okręgówki”. - Zmierzyliśmy się z poukładaną drużyna, widać w niej „rękę” trenera Kamila Zonia. Patrząc z perspektywy żywieckiej A-klasy można powiedzieć, że również w tych rozgrywkach byłaby faworytem. Mecz był czysty, a wynik nie był sprawą najważniejszą. Czekamy aż kolejni zawodnicy będą do naszej dyspozycji, to sprawi, że będziemy mogli ustawiać grę przez pryzmat ligi, do której startu pozostało jeszcze trochę czasu - podsumowuje Jaroszek