Tym była wskazywana jako faworyt spotkania Spójnia Zebrzydowice, która gospodarzom gole zaaplikowała 3. W 30. minucie Piotr Pastuszak dograł do Tomasza Mrówki, który prostopadłym podanie uruchomił Kamila Wójcikowskiego. Finalizacja z okolic 12. metra otworzyła wynik rywalizacji. Kolejne zdobycze zebrzydowiczanie odnotowali w drugiej części. 63. minutę bramką okrasił Mateusz Wiącek, któremu asystował ze skrzydła mocnym dośrodkowaniem Szymon Chmiel. Z kolei w 68. minucie w bliźniaczej sytuacji dokładną wrzutkę wykonał Mrówka, a główkujący Chmiel nie pozostawił wątpliwości w kwestii tego, który zespół był w Pogórzu najzwyczajniej konkretniejszy.

Walczący o utrzymanie piłkarze z Pogórza mieli czego żałować. Poprzeczkę na wstępie meczu ostemplował Sebastian Juroszek, podobny był efekt strzału Daniela Szwarca w początkowym fragmencie rewanżowej odsłony. Stosownie do wspomnianych szans inne mieli Oskar Maciejowski  już w 3. minucie nie trafił dobrze w piłkę, czy Daniel Madzia, którego wolej przed upływem godziny gry znakomicie obronił Radosław Kalisz. – Odczuwamy bardzo duży niedosyt. To wynik zbyt wysoki patrząc na przebieg gry – przyznaje Łukasz Hanzel, szkoleniowiec pogórzan.

Bezwzględnie słowa pochwały należą się piłkarzom Spójni, którzy potwierdzili świetną wiosenną formę. Po raz 2. z rzędu podopieczni Grzegorza Łukasika nie dali sobie też strzelić gola. – Jest się z czego cieszyć. Bramki strzelone dość wyraźnie wskazują na to, że zagraliśmy dobrze, choć nie byliśmy całkowicie skuteczni – mówi trener ekipy z Zebrzydowic, która we wstępnej fazie konfrontacji była aktywna z przodu, by wspomnieć próby Wójcikowskiego, w tym instynktownie obronioną przez bramkarza LKS-u.