Zwłaszcza pierwsza połowa w wykonaniu Spójni mogła się podobać. To właśnie w niej piłkarze prowadzeni przez Krystiana Odrobińskiego wypracowali sobie co najmniej kilka okazji, które winni byli wykorzystać. Dość wspomnieć o zmarnowanych sytuacjach Jakuba Więzika, który drogi do siatki nie był w stanie znaleźć ni to po strzałach nogą, ni po "główkach". Przysłowiową "setkę" miał także Dawid Kazek. - Zdominowaliśmy w pierwszej połowie przeciwnika. Na drugie 45. minut wyszedł już jednak inny zespół, który tak ofensywnie nie grał. Mało tego daliśmy się szybko zaskoczyć. Boli to tym bardziej, że gole rywala padły po ich jedynych celnych strzałach - zauważył Odrobiński. 
 
Polonia prowadzenia objęła w minucie 57. za sprawą Błażeja Prochownika, lecz już po chwili mógł być ponownie remis. Świetnej okazji do wyrównania nie wykorzystał jednak Kazek, który będąc na 7. metrze oddał strzał wprost w bramkarza. Następnie strzelający z pierwszej piłki Bartosz Rutkowski skierował futbolówkę tuż nad poprzeczką. W doliczonym czasie gry Polonia rozwiała wszelkie nadzieje Spójni. Rzut karny na bramkę zamienił Dawid Kaszok.