SportoweBeskidy.pl: Rekord po raz szósty zdobywa Puchar Polski - gratulacje! Co było Waszym kluczem do triumfu w tych rozgrywkach?

Krzysztof Iwanek: Dziękuję bardzo. Odpowiadając na pytanie — myślę, że jak zawsze kluczem był kolektyw oraz dobre przygotowanie do meczu. Wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy mocni i na czym musimy się skupić, żeby wygrać. Mamy w drużynie mnóstwo jakości i talentów, które w takich spotkaniach potrafimy wspólnie wykorzystać. Ale przede wszystkim pokazaliśmy pasję i zaangażowanie — bez nich nie da się skutecznie realizować zadań taktycznych. Tak więc nasz przepis na sukces w Pucharze to: pasja, zaangażowanie, przygotowanie taktyczne i kolektyw.

 

SportoweBeskidy.pl: W finale spotkaliście się z Constractem Lubawa. Po wygranej 2:1 w Hali Widok w rewanżu zwyciężyliście 3:0. Było tak “łatwo i przyjemnie” jak wskazuje na to wynik? 

K.I.Oba mecze były bardzo trudne i wymagające. Zmierzyły się drużyny o zbliżonym poziomie, które w każdej chwili mogły przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść — potrafiące wyciągnąć maksimum z jednej sytuacji. Szczególnie w pierwszym meczu, zakończonym wynikiem 2:1 dla nas, było to wyraźnie widoczne. Oba zespoły mogły wygrać, ale drobne detale sprawiły, że pojechaliśmy na rewanż do Lubawy z przewagą. Wynik 3:0 w drugim meczu może sugerować łatwe zwycięstwo, ale to był bardzo wymagający mecz. Zespół z Lubawy miał swoje momenty, które przetrwaliśmy — sytuacje, które mogły skończyć się bramką, ale pokazaliśmy, jak dobrze funkcjonujemy jako drużyna. W odpowiednim momencie zdobyliśmy dwie bramki i mogliśmy skupić się na obronie oraz wyczekiwaniu ostatniego gwizdka. Cieszę się z tych spotkań, bo były pełne emocji, a cała ta droga zakończyła się dla nas pięknym happy endem.

 

SportoweBeskidy.pl: Dla Ciebie, indywiudalnie, zdobycie Pucharu Polski ma zapewne również miły “smak”. Nie ma co ukrywać, walnie przyczyniłeś się do tego triumfu. Świetne występy w finałowych meczach, ale też pamiętny mecz w ⅛ finału z Piastem Gliwice, gdzie przeżyłeś istne oblężenie swojej bramki. 

K.I.: Wracając do początkowych meczów — graliśmy z zespołami z niższych lig, czasem środowiskowymi. Już wtedy miałem w głowie jeden cel: dotrzeć do finału, bez względu na to, czy mielibyśmy zagrać z Piastem, Bochnią czy innym rywalem. Każdy z tych meczów był dla mnie wyjątkowy. Dużo osób pamięta horror z Piastem, ale dla mnie każdy występ był ważny — nigdy wcześniej nie miałem okazji grać na tak wysokim poziomie. Musiałem budować wszystko od zera. Mecz z Piastem był moją osobistą trampoliną do sukcesu, który zakończył się w Lubawie. Lubię mówić o takich spotkaniach, że „zrobiłem swoją robotę” — bo po to stoję w bramce, żeby bronić i cieszyć się, że koledzy z przodu strzelają gole.

 

SportoweBeskidy.pl: Jedynym problemem w tym wszystkim chyba jest fakt, że już w środę rozpoczynacie fazę Play-Off, więc czasu na świętowanie nie było za wiele. 

K.I.: Trudno teraz mówić o świętowaniu — jak słusznie zauważyłeś — bo już w środę czeka nas kolejne ważne i wymagające spotkanie. Zrobiliśmy swoje, a teraz w pełni skupiamy się na kolejnym wyzwaniu. Zwycięstwa zawsze pomagają w regeneracji — zwłaszcza kiedy po takim meczu nie trzeba już intensywnie trenować, tylko przygotować się spokojnie do następnego starcia.

 

SportoweBeskidy.pl: O morale drużyny przed meczem z ekipą z Przemyśla chyba nie ma co się martwić po takim sukcesie? 

K.I.: Morale w zespole są teraz znakomite — i chyba nikogo to nie dziwi. Ale uważam, że jeszcze lepiej niż nastroje opisują nas nasze charaktery. Zawsze wychodzimy na boisko, żeby walczyć i dać z siebie wszystko. Oczywiście nie zawsze wygrywamy, nie zawsze wszystko układa się idealnie, ale zawsze walczymy do końca. Dlatego o morale można być spokojnym — ważniejsze, że jesteśmy zmotywowani i gotowi na środowy mecz.

 

SportoweBeskidy.pl: Ten sezon jest dla Was bardzo intensywny. Liga, puchar, Liga Mistrzów… Sporo zawodników Rekordu ma również obowiązki reprezentacyjne. Czujecie to już w nogach?

K.I.: Ten sezon to dla nas jak piękny sen, który nadal trwa — i bardzo nie chcemy się z niego budzić. Mamy za sobą Superpuchar, Ligę Mistrzów, teraz Puchar — mnóstwo meczów i emocji. Każdy z nas miał swoje momenty chwały i wszyscy jesteśmy dumni z tego, co wspólnie osiągnęliśmy. Wszystko zaczęło się na pierwszym treningu, kiedy poczuliśmy, że jesteśmy gotowi dać z siebie wszystko — i zobaczyć, dokąd nas to zaprowadzi. A zaprowadziło naprawdę daleko. Oczywiście czujemy już zmęczenie, ilość spotkań daje się we znaki, ale mamy jeszcze kilka kroków przed sobą. I choć koszt jest wysoki, to właśnie taka jest cena sukcesu.

 

SportoweBeskidy.pl: Jaki Rekord zobaczymy w fazie play-off? Przebojowy i często ryzykujący, jak miało to miejsce w niektórych meczach ligowych, czy wyważony i wyrachowany jak w finale Pucharu Polski?

K.I.: Trudno przewidzieć, jak będziemy oceniani — bo wynik często determinuje narrację. Gdy wygrywasz, jesteś najlepszy, gdy przegrywasz — najgorszy. Dlatego z ocenami warto się wstrzymać. Na pewno damy z siebie wszystko. Znamy przepis na zwycięstwo, mamy świetnych trenerów, którzy pokazują nam, jak wygrywać — reszta należy do nas. Czy to będzie gra bardziej zachowawcza, czy ofensywna — przekonamy się niebawem. Na pewno warto nas oglądać, bo to, co dało nam sukces teraz, niekoniecznie sprawdzi się w play-offach. Dlatego chcemy grać mądrze, świadomie, pamiętając, że nie zawsze trzeba grać tiki-takę, żeby wygrać.