
Bohaterowie między słupkami
Swoje szanse miał Góral Istebna, swoje szanse miała Spójnia Zebrzydowice, ale żadnej z drużyn nie towarzyszyła po spotkaniu pełna satysfakcja.
– To, że znacznie częściej ma się piłkę przy nodze wcale nie oznacza osiągnięcia lepszego wyniku – tak do domowej konfrontacji ze Spójnią odnosi się Dariusz Rucki, grający trener gospodarzy. W wielu przypadkach swoje akcje dość cierpliwie budowali, ale ani nisko ustawionej defensywy zebrzydowiczan, ani świetnie dysponowanego Piotra Morcinka do kapitulacji zmusić nie zdołali. Wyborne szanse w pierwszej części miał Dawid Colik, ale uderzał obok celu. Łupem bramkarza Spójni padły uderzenia Bartłomieja Ruckiego i Dariusza Juroszka z dalszej odległości.
Druga odsłona to również kilka zaczepnych prób Górala. Z rzutu wolnego próbował B. Rucki, refleks Morcinka wtórnie sprawdził Juroszek, a na samym finiszu potyczki do „pustaka” głową chybił Jarosław Byrtus. – Jeśli chodzi o budowanie akcji, to mogę być zadowolony, bo tu pomysłu nam nie brakowało. Ale tej przysłowiowej kropki nad „i” przeciwko mądrze broniącej się drużynie nie postawiliśmy – żałuje D. Rucki.
Pełnia szczęścia nie towarzyszyła też gościom, wszak i Andrzej Nowakowski między słupkami bramki Górala wywiązywał się ze swoich zadań optymalnie. W premierowej odsłonie Grzegorz Kopiec zaprzepaścił „setkę”, po pauzie Szymon Paluch ostemplował poprzeczkę, a po dwakroć znakomite sytuacje zaprzepaścił Paweł Kawik. Goście kończyli mecz w składzie 10-osobowym, bo sędzia usunął z boiska Piotra Pastuszaka. – Szanujemy taki wynik, ale też mamy lekki niedosyt, bo przy większym szczęściu mogliśmy wyjechać z Istebnej z kompletem. Mieliśmy swój konkretny plan przyjęcia rywala na swojej połowie, w następstwie czego w dużej mierze był to mecz walki, w którym i Góral był bliski strzelenia gola – kwituje Grzegorz Łukasik, szkoleniowiec gości z Zebrzydowic.