
Brawo „Górale”!
Ten mecz Podbeskidzia z Jagiellonią to dla mnie ważny, powiem nawet, że sentymentalny remis i jeszcze ważniejszy punkt. Stało się tak, jak marzyłem. „Górale” utarli nosa zbyt pewnym siebie „Żubrom”. I piszę to szczerze, z głębi serca, bo każdy kto zna moje sportowe sympatie i wie, że mecze „Górali” z „Żubrami” są dla mnie czymś szczególnym.

Na każdym pojedynku Podbeskidzia z Jagiellonią jestem z sympatią i wyrozumiałością dyskretnie obserwowany przez przyjaciół za kim to właściwie kibicuję. Bo wiedzą, że żyję już w moim ukochanym mieście Bielsku-Białej prawie pół wieku, ale wcześniej był Białystok, z którym wciąż jestem emocjonalnie związany. Co prawda serce mam po lewej stronie, choć poglądy prawicowo-patriotyczne, ale w tych meczach kibicuję zawsze słabszemu czy biedniejszemu w ligowe punkty. I jak wiecie w tych sześciu pojedynkach „Górali” z „Żubrami” zespół z Białegostoku najczęściej występował w roli faworyta. Więc w każdym z nich, z całą siłą swojej osoby, wspierałem „Górali”.
Tak było też i w ostatni piątek. Z tego zdobytego punktu jestem szczęśliwy i rozpiera mnie duma. Piłka uczy pokory, czego doświadczyły „Żubry”. No więc między „moimi” zespołami idealny remis. Dwa zwycięstwa „Górali”, dwa „Żubrów” i dwa remisy. W bramkach jesteśmy od Jagi lepsi stosunkiem 11-7. A więc ligowa rzeczywistość jest twarda i zmienna. I choć nie da się żyć wspomnieniami po obejrzeniu piątkowego meczu przypominają się człowiekowi tak leciwemu, jak ja pewne futbolowe obrazki z przeszłości dotyczące Jagiellonii i piłkarstwa w Bielsku-Białej.
Do dziś trwają moje przyjaźnie z ludźmi, którzy wprowadzili Jagiellonię do Ekstraklasy. Myślę o niektórych szkoleniowcach, jak Grzegorz Szerszenowicz czy Mirosław Mojsiuszko. I piłkarzach takich, jak Jacek Bayer, Dariusz Bayer, Janusz Szugzda, Dariusz Czykier, Mariusz Lisowski. Wszyscy byli od zawsze związani z Białymstokiem. A w ostatnich latach wiele razy przyjeżdżali do Bielska-Białej na mecze przyjaźni z Bielskimi Orłami. Nieskromnie powiem, że z mojej inicjatywy odbył się benefis tej ekipy dla uczczenia 25-lecia awansu do Ekstraklasy. Moim marzeniem jest również, by Podbeskidzie okrzepło w Ekstraklasie i z przyjemnością dla naszej ekipy „Górali” zorganizuję takie spotkanie na 10-lecie.
A jaki był mój zespół z Bielska-Białej z tamtych lat? Jasne, że dawny zespół BKS-u z Eugeniuszem Kulikiem, Janem Linnertem, Czesławem Maruszką, Józefem Malczewskim, Andrzejem Widuchem, Lechem Szymonowiczem, Wiesławem Pezdą i innymi. Wszyscy to moi przyjaciele, którzy zakładali w ostatnim czasie koszulki Bielskich Orłów. Mam nadzieję, że w czerwcu, w turnieju 15-lecia Bielskich Orłów, zagrają ze sobą między innymi ekipy białostockiej Jagiellonii i moich piłkarskich przyjaciół z Bielska-Białej, byłych gwiazd naszego futbolu. Znakomitymi postaciami łączącymi Jagiellonię z futbolem Bielska-Białej są prezes TS Podbeskidzie Wojciech Borecki, wychowanek futbolu na Podlasiu, potem znakomitość trenerska TSP, następnie wiceprezes Jagiellonii, a teraz sternik „Górali”. To również ikona bielskiego futbolu Czesław Maruszka, który wiele lat spędził grając w Jagiellonii Białystok. Czy też Dariusz Łatka, grający teraz w TSP, a poprzednio w Jagiellonii. Tak się rodzą sportowe przyjaźnie na całe życie. To jest dla mnie cudowna wartość dodana w futbolu, i wiem, że nie tylko powiedzenie klasyka „kasa, misiu kasa” jest w futbolu najważniejsze.
Za mocno się tymi wspomnieniami wzruszyłem. Przechodzę do teraźniejszości. Dziś wizytówką piłki nożnej w Bielsku-Białej jest TS Podbeskidzie. I temu zespołowi oddaję swoje sportowe serce. A więc brawo „Górale” za hart ducha za waleczność, za ambicję, za walkę do ostatniej sekundy meczu w Białymstoku. A Jagiellonia? Poradzi sobie. Życzę jej samych sukcesów w meczach z innymi zespołami. Brawo „Górale” za postawę w Białymstoku!
Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski