Wygrywając w Tworkowie ekipa trenera Krystiana Papatanasiu mogła swoją sytuację poprawić, jednak znów jako żyw rywalizacja przypominała poprzednie wyjazdowe potyczki Błyskawicy. Goście skutecznością nie grzeszyli, gdy już byli w stanie stwarzać zagrożenie pod bramką przeciwnika. Równocześnie „w tyłach” nie ustrzegli się kosztownych pomyłek.

– To był klasyczny mecz walki, w którym pięknej gry za wiele nie było, a piłka częściej przebywała w powietrzu – przyznaje szkoleniowiec drogomyślan, którzy cieszyli się raz. W 24. minucie po krótko rozegranym rzucie z autu dośrodkowanie wykonał Bartłomiej Szołtys, a w polu karnym przytomnością wykazał się Jakub Węglorz. Bramkarza LKS-u do kapitulacji zmusić usiłowali również m.in. Eryk Rybka, Jakub Laskowski czy B. Szołtys, ale próby owe nie dawały pożądanego efektu.

Gospodarze zrobili dla przeciwwagi to, co do nich należało. Na bohatera ekipy z Tworkowa wyrósł autor dubletu Krzysztof Szewczyk, który dawał prowadzenie swojej drużynie po dwakroć – w 10. minucie w konsekwencji rzutu rożnego, zaś w 55. minucie po wzorcowej kontrze. Kiedy Błyskawica w dążeniach do wyrównania odkrywała się, została skarcona ostatecznie w 79. minucie.