- Ten mecz był jak cała nasza runda. Do pewnego wszystko super, mecz pod kontrolą, później błąd indywidualny i wszystko wymyka się nam z rąk - zaznacza trener MRKS-u Daniel Feruga, który jest już pogodzony, że jego zespół nie utrzyma się w IV lidze. 

 

Początek spotkania był dość intensywny. W pierwszych 10. minutach obie ekipy stworzyły sobie dwie klarowne okazje, jednak żadna z nich nie została udokumentowana trafienie. Wśród czechowiczan szansę ku temu mieli Dominik JakubowskiIgor Mencnarowski. Później nastąpił pewien zastój w grze. Zarówno MRKS, jak i GKS II Tychy cechowało to, że ładnie operowały piłką, lecz sytuacji bramkowych to nie powodowało. W końcu i to uległo zmianie. W 40. minucie po ciekawej akcji swego zespołu lewa nogą umieścił piłkę w siatce Mencnarowski. Tuż przed przerwą MRKS miał próbę na 2:0, lecz ponownie finalizacji zabrakło Jakubowskiemu.

 

Druga część zaczęła się dla gospodarzy koszmarnie. Strata Adama Grygiera i zawodnik z Tychów ruszył sam na sam z bramkarzem czechowiczan. Akcję ratunkową przeprowadził Patryk Mizera, za co został ukarany "cegłą". To istotnie wpłynęło na losy meczu, wszak tyszanie dostali wiatru w "żagle". Dobitnie świadczy o tym fakt, iż między 61. a 85. minutą zdobyli aż 4 bramki, głównie po stałych fragmentach, ale też składnej kontrze czy kolejnej stracie zawodnika MRKS-u. Rozmiary porażki zredukował z rzutu karnego Mencnarowski po faulu na Patryku Wójtowiczu.