Jakub Mrozik: Punkty punktami, miejsce miejscem, ale najważniejsza jest nasza skuteczność w całościowym ujęciu
Mało kto spodziewał się, że Victoria Hażlach będzie w jesiennych zmaganiach Ligi Okręgowej Żywiecko-Skoczowskiej równie skuteczna. Zapracowała tymczasem całkowicie zasadnie na miano rewelacji rundy. Kulisy tak dobrej postawy wicemistrza przybliżamy rozmową w STREFIE WYWIADU ze szkoleniowcem Jakubem Mrozikiem.
SportoweBeskidy.pl: Kiedy rozmawialiśmy przed startem sezonu „okręgówki” mówił trener o czołowej „5” swojej drużyny jako celu. Przyznam, że uwierzyć było w to trudno, bo przynajmniej kilku konkurentów w tej lidze prezentuje się „na papierze” solidniej. Jesteście tymczasem wiceliderem, więc na czym ta wiara sprzed kilku miesięcy się opierała?
Jakub Mrozik: Zabrzmi to może nieco egocentrycznie, ale wiem, co jako trener jestem w stanie przekazać zespołowi i w jaki sposób wpłynąć na zawodników. Wiedziałem, że poświęcając tu w Hażlachu swój czas zaowocuje to wynikami na miarę oczekiwań. To pierwsza sprawa. A druga jest taka, że piłkarze występujący w Victorii tworzą wewnętrznie dobrą grupę. Są to ludzie będący w dobrych relacjach ze sobą. Nie wiem oczywiście do końca, jak funkcjonują po czasie treningów, ale na nie przychodzą nawet wcześniej, chętnie rozmawiają, czasem też zostają na wspólne piwko. To pomaga to, aby na poziomie ligi okręgowej wywalczyć te kilka punktów więcej.
SportoweBeskidy.pl: Kilka punktów więcej to siłą rzeczy i kilka miejsc wyżej...
J.M.: Zgadza się, bo ligę mamy wyrównaną. Cieszę się bardzo, że zachowaliśmy do samego końca dobry „drive”, odskakując nawet trochę zespołom będącym za nami w czołówce tabeli. Daje to już teraz większy spokój i również duże podstawy do optymizmu w kontekście wiosny.
SportoweBeskidy.pl: A trenera cieszy najbardziej największa liczba strzelonych goli, najmniejsza ilość straconych bramek i poniesionych porażek czy może właśnie lokata na półmetku?
J.M.: Czy miejsce cieszy? Jasne, że to piłka seniorska i na zajmowany „plac” się patrzy, ale nie wiadomo przy naszej sytuacji, jaki będzie plan na ewentualną V ligę. Jak doskonale wszyscy wiemy jest sporo składowych, aby klub mógł na wyższym poziomie nie tylko być, ale funkcjonować i się rozwijać. Niewątpliwym plusem jest, że mało bramek tracimy, a dużo jednocześnie strzelamy. Praca w obronie, którą zrealizowaliśmy i rozwiązania stosowane w ataku były na tyle pozytywne, że „wykręciliśmy” naprawdę dobre statystyki. Reasumując – punkty punktami, miejsce miejscem, ale najważniejsza jest nasza skuteczność w całościowym ujęciu.
SportoweBeskidy.pl: O mistrzostwie czy awansie w Hażlachu się mówi?
J.M.: To wszystko przed nami. Przyznam, że nie do końca lubię dywagować na temat tego, co będzie. Może się przecież okazać, że pierwsze mecze rundy wiosennej zagramy gorzej i nastroje diametralnie się zmienią. Pozostaję z zakładanym celem, aby być w „top 3”. Awans byłby nagrodą za przepracowaną zimę i jeśli ten okres odpowiednio wykorzystamy, to wierzę, że tak się stanie. Na ten moment mamy za sobą rundę, w której byliśmy sumienni w zdobywaniu punktów i właściwie w głupi sposób ich nie traciliśmy, co może powiedzieć praktycznie każdy ligowiec. Jak analizowałem sobie naszą jesień na spokojnie, to nie wyszedł nam mecz ze Smrekiem Ślemień, w którym od rywala byliśmy słabsi. Ale już w zremisowanych spotkaniach z ekipami z Radziechów, Cieszyna, Strumienia i Wisły mogliśmy pokusić się o zwycięstwa. Tym bardziej, że w większości nie mieliśmy wszystkich podstawowych zawodników do dyspozycji. W drugą stronę – mecz w Istebnej, który wygraliśmy 4:0. Nie powiem, że zwycięzca mógł być tu inny, ale to wynik nieco mylący. Spodziewam się wiosną dużo trudniejszej przeprawy z obecnym liderem.
SportoweBeskidy.pl: Wzmocnienia kadry w okresie zimowym nastąpią?
J.M.: Wszystko zależy tu od zarządu klubu. Dałem taką informację, że widziałbym w kadrze 2 zawodników mogących rywalizować o miejsce w wyjściowej „11”. Latem dołączyli do nas w zasadzie tylko Heniu Krzywoń ze spadkowicza z „okręgówki”, a także Dominik Tomica ze szczebla a-klasowego, który z powodu kontuzji zagrał tylko 5 meczów. Odszedł nam natomiast Dawid Okraska, mający dużą liczbę goli dla naszej drużyny. Kadrę mamy zatem podobną do tej z zeszłego sezonu. Super byłoby podnieść w niej rywalizację, ale nie znam tej najważniejszej odpowiedzi. Poza tym nie jest tak, że z obecnej kadry nie jestem zadowolony i kogoś potrzebujemy pilnie. Przydałby się skrzydłowy i napastnik. Mamy Kamila Szajtera, któremu jestem niezmiernie wdzięczny za 12 strzelonych goli, ale trochę trudno wyobrazić mi sobie zarazem sytuacji, w której zabrakłoby go nam.
SportoweBeskidy.pl: Będą jakieś szczególne przygotowania do rundy rewanżowej?
J.M.: Przygotowania zaczniemy dość szybko, a więc w połowie stycznia. Zagramy w towarzyskiej lidze, w której będziemy mierzyć się w lutym z mocnymi zespołami z Czech. To na pewno nam pomoże. Wiadomo, że okres letni był krótki i zimą pracy fizycznej można trochę więcej wykonać. Na tej podstawie twierdzę, że będziemy fizycznie lepiej wyglądali w nowym roku. Liczę na widoczny progres od pierwszych meczów o punkty.
SportoweBeskidy.pl: Było krótko o lidze wyrównanej, a jaka jest „okręgówka” pod względem poziomu wraz z wprowadzoną reformą?
J.M.: To inna liga, aniżeli w tamtym roku. Wtedy na zupełnie innym poziomie finansowym w stosunku do pozostałych drużyn była Błyskawica Drogomyśl, co było widoczne w tabeli. Po awansie najlepszej „4” warunki finansowe i organizacyjne wyrównały się. Można powiedzieć, że znacznie większą rolę odgrywają umiejętności trenera i zawodników. W każdej drużynie mamy 2-3 piłkarzy decydujących o postawie danego zespołu. W efekcie do każdego meczu podchodzi się jak do najważniejszego i trzeba się mocno wystrzegać błędów.
SportoweBeskidy.pl: Słowo na koniec o Jakubie Mroziku i skutecznym łączeniu pracy w Polsce i Czechach.
J.M.: Rzeczywiście od lipca prowadzę także równolegle drugi zespół w Karwinie na poziomie III ligi czeskiej, a więc ocierającym się już o ten profesjonalny. Łączenie tej pracy z Victorią Hażlach nie jest zadaniem prostym i dlatego też na 2 meczach jesiennych zabrakło mnie na ławce. W żadnym jednak wypadku Victoria nie jest traktowana gorzej. Nie ma mowy o stawianiu czegoś na piedestał. Pod kątem budowania trenerskiego CV wyżej można oceniać pracę w Czechach, ale jestem przekonany, że tutaj zawodnicy nie odczuli, że łączyłem obowiązki z innym klubem. Natomiast fakt – to niemałe wyzwanie.