Kibice, którzy zjawili się w hali pod Dębowcem nie byli niestety świadkami widowiska stojącego na dobrym poziomie. Wniosek ten nasuwa się nie tylko na podstawie obrazu spotkania "gołym" okiem, ale i w sposób przejrzysty wynika ze statystyk pomeczowych. Prawdą jest, że w siatkarskiej mizerii lepiej odnalazły się bielszczanki, mając w swoich szeregach zawodniczki prezentujące dyspozycję w miarę wyrównaną. Toteż na finiszu z 14 punktami mecz zakończyła Andrea Kossanyiova, 12 miała Carly DeHoog, po 11 Marta Wellna i Kornelia Moskwa, zaś 10 Martyna Świrad. W zasadzie tylko za blok i uzyskane "czapami" 17 "oczek" gospodynie zasłużyły na pochwały.

Postawę siatkarek z Wrocławia należałoby raczej przemilczeć, ale... aż nadto wymowne są liczby, a konkretnie pokaźne 19 błędów w polu zagrywki, 8 popełnionych bezpośrednio w ataku i 7 w przyjęciu.

Przy kiepskiej postawie podopiecznych Wojciecha Kurczyńskiego ekipa znad Białej i tak męczyła się niemiłosiernie zanim doszła do głosu. Premierową odsłonę przyjezdne wygrały, ale w tzw. międzyczasie omal nie wypuściły dużej przewagi przy stanie 11:3. Bielski zespół "złapał kontakt" zagrywkami m.in. Moskwy i DeHoog, ale ostatecznie Aleksandra Rasińska szalę na rzecz #Volley niespodziewanie przechyliła. W drugim secie długo trwała zacięta walka, podobnie w odsłonie numer 4, gdy siatkarki BKS Stal "odjechały" rywalkom z wydatną ich pomocą już za połową rzeczonych partii. Wyjątkiem był dziś set trzeci. W nim miejscowe rządziły niepodzielnie przy seryjnych pomyłkach przeciwnika z Wrocławia, odskakując we fragmencie kluczowym z wyniku 7:5 na 12:5.

BKS Stal Bielsko-Biała – #Volley Wrocław 3:1 (23:25, 25:20, 25:10, 25:19)

BKS Stal:
Świrad, Różański, Moskwa, Krajewska, DeHoog, Kossanyiova, Drabek (libero) oraz Edelman, Kowalczyk, Wellna
Trener: Piekarczyk