Co najważniejsze, to w drugiej
Derby Żywiecczyzny na poziomie V ligi przykuły uwagę lokalnych widzów. Stal-Śrubiarnia Żywiec podejmowała dziś Orła Łękawica.
- Trzeba się cieszyć z tej wygranej. Ta drużyna rośnie z każdym meczem. Byliśmy dobrze zorganizowani w ofensywie, stworzyliśmy sobie wiele dogodnych okazji. Ich finalizacja mogła być nieco lepsza - deklaruje Krzysztof Wądrzyk, trener Orła.
Pierwsza połowa, mimo że upłynęła bez goli, to mogła podobać się kibicom. Już w 1. minucie gości na prowadzenie mógł wyprowadzić Kamil Małolepszy, zabrakło mu jednak nieco zimnej "krwi". Chwil kilka później to Śrubiarnia stanęła przed szansą. Na bramkę rywala uderzał Kamil Żołna po złym wybiciu piłki przez Krzysztofa Bieguna, lecz golkiper Orła zrehabilitował się i zanotował dobrą interwencję. Ponadto Damian Chmiel obijał "aluminium" bramki Żywczan i mówimy tu zarówno o słupku, jak i o poprzeczce... W końcu jednak kibice doczekali się goli.
W 50. minucie Orła na prowadzenie wyprowadził Jakub Kos, który przyjął piłkę w środkowej strefie boiska i celnie przymierzył z 25. metrów. 10. minut później Stal odpowiedziała po goli Żołny, który wykorzystał dośrodkowanie od Rafała Hałata. Decydujący akcent strzelecki należał jednak do łękawiczan. W 71. minucie Chmiel świetnie trafił z rzutu wolnego "w okienko" i gol ten dał przyjezdnym cenne trzy punkty.
- Mamy nad czym pracować jeśli chodzi o grę ofensywną. Dobrze utrzymywaliśmy się przy piłce i ją rozgrywaliśmy, lecz mieliśmy problem ze stwarzaniem sobie klarownych okazji - zauważa Adrian Kopacz, trener Stali.