Co tam się wydarzyło! Niezwykła remontada w finale
Do przerwy wydawało się, że triumf rezerw Podbeskidzia w finale Pucharu 100-lecia Podokręgu Bielsko-Biała jest niemal przesądzony. Górale wszak prowadzili ze Spójnią 3:0. Landeczanie po zmianie stron zanotowali jednak spektakularny występ... Odrobili straty i to grając w 10 przez ostatni kwadrans!
- Trochę lat grałem w piłkę i ostatni raz taki przebieg meczu widziałem chyba w juniorach. Cóż można powiedzieć po takim spotkaniu, zawiodła przede wszystkim strefa mentalna. Dla mnie jest to szok, że można mieć taką przewagę w pierwszej połowie i przegrać mecz, ale traktuję ten finał też jako naukę, że młodzi zawodnicy potrzebują też doświadczenia na boisku - przyznał trener rezerw Podbeskidzia, Marek Sokołowski.
Landeczanie w pierwszych trzech kwadransach nie przypominali drużyny, którą obserwowaliśmy w ostatnich tygodniach w sparingach. W ich grze było sporo chaosu, mało dokładności... Bielszczanie natomiast swoją determinacją udokumentowali przewagę w rezultacie. W 30. minucie wynik spotkania otworzył Piotr Szumiński, który golem spuentował oskrzydlającą akcję i na tym "dwójka" Podbeskidzia poprzestać nie zamierzała. W 39. minucie Radosław Zając na gola zamienił ładną akcję swojego zespołu. Do przerwy wynik na 3:0 ustalił Paweł Szumiński, który dobrze odnalazł się w pobliżu bramki rywala po rzucie rożnym.
- Pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu, nie ma co ukrywać. W przerwie wprowadziliśmy jednak pewne korekty w taktyce i w składzie, padło parę mocnych słów i to zadziałało - mówi II trener Spójni, Tomasz Kocerba.
Już w 47. minucie ekipa z Landeka rozpoczęła marsz po odmianę losów finału. Bartosz Rutkowski skorzystał na błędzie defensywy bielszczan i strzałem z 18. metra zaskoczył bramkarza Podbeskidzia II. Stracona bramka podłamała mentalnie młodych Górali, którzy oddali pole rywalowi. W 60. minucie Koki Togitani pewnie wyegzekwował rzut karny za faul golkipera rezerw Podbeskidzia na Wiktorze Piejaku.
Gdy w 75. minucie boisko musiał opuścić Adrian Pindera. Nie z powodu czerwonej karki, a kontuzji i braku zmian, to wówczas wydawało się, że Spójni będzie trudno o to, aby odrobić straty. Zmotywowani landeczanie swego jednak dopięli. W 87. minucie Miłosz Misala wykorzystał dogranie od Piejaka i mając przed sobą tylko bramkarza zachował zimną krew. Gola na wagę triumfu w finale zdobył ten, którego wejście miało istotny wpływ na losy spotkania. Piejak dopadł do odbitej piłki i ulokował ją w siatce.