"Mecz sezonu", "meczycho", czy "hit" - takie łatki przyklejano dzisiejszemu starciu w Skoczowie. Miejscowy Beskid, który przewodzi w stawce bielskiej "okręgówki", gościł wicelidera z Wisły. Spotkanie nie rozczarowało.

Wisla Beskid Skoczow Gole, zawziętość, determinację, walkę, agresję, piękne akcje oraz zagrania - to wszystko oglądaliśmy dzisiaj w Skoczowie. I to na tle prawdziwej piłkarskiej dramaturgii. Czy można chcieć zatem czegoś więcej? O tym, że PROFI CREDIT Bielska Liga Okręgowa potrafi dostarczyć niesamowitych emocji kibicom, udowodniły dzisiaj drużyny Beskidu oraz Wisły. Ale od początku.

- Nakazałem swoim chłopakom z wielkim impetem rozpocząć te spotkania, wszak wiadome było, że boisko tylko przez pierwszy kwadrans będzie zdatne do gry - powiedział nam na gorąco po meczu Mirosław Szymura, szkoleniowiec gospodarzy, którzy zaufali swojemu trenerowi i skorzystali z jego instrukcji. Już w 4. minucie Marcin Jaworzyn  z najbliższej odległości - z dozą szczęścia - pokonał Przemysława Szalbóta. Chwil kilka później mogło być już... 3:0. Tym razem jednak Jaworzyn przeholował przy próbie lobowania bramkarza. Skutecznością nie błysnął również Szymon Bezeg. Nowy nabytek skoczowian z bliskiej odległości trafił w Szalbóta. Pod koniec premierowej odsłony spotkania przebudzili się wiślanie. W 38. minucie przed szansą wyrównania stanął Paweł Leśniewicz, ale 27-latek zbyt długo zwlekał z uderzeniem i został zablokowany.

Drugie 45. minut było zupełnie odmienne od pierwszych. W nich, to Wisła była drużyną wiodącą prym. W 52. minucie znakomicie z rzutu wolnego uderzył Bartłomiej Rucki. Piłka musnęła słupek "świątyni" Ireneusza Trojanowskiego. Golkiper Beskidu o sporym szczęściu mógł mówić również kilka chwil później, gdy swoich sił spróbował Zbigniew Małyjurek. Siły nadprzyrodzone były jednak bezradny wobec bezmyślności Macieja Marka, którego w 69. minucie pod prysznic wysłał sędzia Daniel Kruczyński. Powód? Druga żółta, a w konsekwencji czerwona kartka. To zapowiadało znakomity ostatni kwadrans w Skoczowie. I tak faktycznie było. W 80. minucie Sebastian Juroszek fatalnie skiksował będąc na 5. metrze. Nie popisał się również później Mariusz Pilch. Grający z kontrataku miejscowi swoją okazję także mieli. W 85. minucie Daniel Flejszman był według wielu opinii faulowany w polu karnym Wisły, lecz gwizdek arbitra milczał. W doliczonym czasie gry podopieczni Tomasza Wuwera dopięli swego, a Szymon Płoszaj zapracował na tytuł "profesora". Prawdziwym kunsztem było bowiem to, co zrobił w polu karnym z defensorami Beskidu, a następnie wpakował futbolówkę do siatki. W ostatniej akcji szczęście uśmiechnęło się raz jeszcze do gospodarzy, a Trojanowski został dozgonnym dłużnikiem poprzeczki swojej bramki. To bowiem ona zatrzymała uderzenie Ruckiego z rzutu wolnego. Sędzia po tym strzale meczu już nie wznowił.

Beskid Skoczów - WSS Wisła w Wiśle 1:1 (1:0) 1:0 Jaworzyn (4') 1:1 Płoszaj (90+1')

Beskid: Trojanowski - D.Ihas, Marek, Sornat, Warywoda (46' Flejszman), Zaremski, Bezeg (75' Wojaczek), Grześ, Kisiała (61' Ferfecki), Padło, Jaworzyn (79' Struś) Trener: Szymura

WSS Wisła: Szalbót - Kotrys, Lapczyk (71' S.Juroszek), Łacek, Leśniewicz, Małyjurek (67' D.Juroszek), Mazurek (67' Marekwica), Pietraczyk, Pilch, Płoszaj, Rucki Trenerzy: Wuwer, Juchniewicz