Jesteśmy w okresie, gdy sukcesy na międzynarodowych arenach odnoszą reprezentanci naszego kraju w siatkówce tudzież w koszykówce. "Złotka" świetnie radzą sobie w mistrzostwach Europy, koszykarze natomiast dziś wygrali 3 mecz w fazie grupowej mistrzostw świata. Na dniach emocjonować będziemy się zmaganiami naszych piłkarzy. Podopieczni Jerzego Brzęczka w eliminacjach do Euro 2020 po 4. kolejkach mają na swoim koncie 12 punktów i są na najlepszej drodze do uzyskania awansu. W piątek Biało-Czerwoni zmierzą się ze Słowenią, zaś w poniedziałek z Austrią. W obu meczach Polska zdaniem ekspertów będzie faworytem. Tym bardziej dziwi, że piłka ligowa w kraju znad Wisły jest jakże bezowocna. 
 
Nie odkryję Ameryki, mówiąc, że poziom polskiej piłki klubowej z roku na rok systematycznie spada. A przecież kładzie się coraz większy nacisk na akademie, szkółki, szkoły mistrzostwa sportowego i doskonalenie warsztatów trenerskich. Są także pilotażowe projekty menadżerów i skautów, aby żadnej perełki w naszym kraju nie przegapić. Efekty nie są jednak takie, jakich byśmy oczekiwali. By uargumentować postawioną tezę, starać się specjalnie nie trzeba - Polska już po raz 3. z rzędu nie ma swojego przedstawiciela w europejskich pucharach. Tym samym nasza piłka znalazła się obok takich mocarstw jak Gibraltar, Wyspy Owcze, Andora, Kosowo, Malta, San Marino czy Armenia... 
 
Podobnie rzecz ma się w skali lokalnej u nas na Podbeskidziu. Marketingowo IV liga, "okręgówki", A i B klasy także wyglądają coraz lepiej. Dbamy o to my, dbają też m.in. nasi konkurenci koledzy z Beskidzkiej Piłki. Są relacje, wywiady, komentarze, opinie, zdjęcia czy materiały wideo. Gdzieś po drodze zapomniano jednak o tym, co w piłce najważniejsze - o piłce. Ta z roku na rok chodzi od nogi do nogi coraz wolniej, coraz niedokładniej. Składnych akcji jest coraz mniej, kiksów coraz więcej. Nam odsłony "skaczą", ale na trybunach - wzorem Ekstraklasy - obserwujemy tendencję spadkową frekwencji. W klasyfikacji strzelców rokrocznie w czubie oglądamy te same nazwiska, a gdy jakiś zespół się "zbroi" to sięga po grajków, którzy "modni" byli już kilka ładnych lat temu. A gdzie młodzi? Gdzie piłkarskie żółtodzioby, które powinny ciągnąć lokalny poziom futbolu w górę?

Z trenerami z naszego regionu niejednokrotnie poruszam ten temat w rozmowach telefonicznych, z niektórymi także podczas pogawędek przy kawie czy piwku. Każdy ma swój pomysł na uzdrowienie lokalnej piłki. Jedni proponują wrócić do czasów, gdy zawodnicy od "okręgówki" w dół grali za piwo i kiełbasę tudzież stricte dla zdrowia i atmosfery. Pozostali proponują inwestować jeszcze bardziej, aby tym zachęcić młodych do grania w seniorach. W małych klubach pojawią się coraz większe problemy ze skompletowaniem składu, a przecież są także przypadki, gdy z konieczności wycofywane są grupy młodzieżowe. Brak sukcesów polskich klubów? To także często powielający się argument. 

Nie usprawiedliwiajmy faktu, że młodzi nie chcą grać w lokalnym klubie dla swoich sąsiadów tym, że są konsole, telefony i komputery. W Anglii, Hiszpanii, we Włoszech czy w Niemczech także one są. A przecież boiska wszędzie są pełne. Nasza piłka jest biedna, chaotyczna i... (chyba) coraz mniej ciekawa. Cieszymy się więc z małych rzeczy. Póki są. Przy jednoczesnym braku chętnych do społecznego działania w klubach boję się, że za kilka lat LKS-ów będzie istotniej mniej. Z natury jestem jednak optymistą, więc wierzę, że wkrótce nastąpi przełamanie, i znajdą się chętni do przejęcia "pałeczki". A w naszym regionie wtórnie - po wielu latach posuchy - nastąpią czasy tłustych dziejów.